niedziela, 7 października 2018

193. 💜 KONIEC 💜

I jest! Nadszedł ten dzień!
Po trzech i pół roku - pora zakończyć nasz Challenge. Dzisiejszy odcinek dedykuję Wam wszystkim, moi Kochani Czytelnicy i... wszystkim moim Simmamom. Wszystkie nasze Simmamy były wyjątkowe, dlatego też  przygotowałam dla nich niespodziankę!
Chcecie wiedzieć jaką? Zapraszam do lektury!
Ten Dom w Wierzbowej Zatoczce, niegdyś zwany Rezydencją Lily stał się Domem wszystkich nieżyjących, ale egzystujących w postaci Duchów Simmam.
To do nich przeprowadziły się na jakiś czas ostatnie dzieci naszego wyzwania.
Fryderyk i Emma zostali serdecznie przyjęci i wyściskani przez babcie i prababcie.
Emma poprosiła wszystkich do salonu i oświadczyła im, że ma dla nich pewną niespodziankę:
- Razem z Fryderykiem podjęliśmy się pewnego wyzwania...
I opowiedzieli babciom na czym polegała ich Wielka Misja.
- Chcemy Was ożywić! Chcemy sprawić, byście mogły zasmakować życia bez wyzwań, porodów!

Lily, Emily i Alicja gdyby już nie były trochę nieżywe, to właśnie teraz by padły trupem!
Tego się nie spodziewały.
Chociaż moje Czytelniczki (Marta i Ula pewnie tak)
Jednak Emma miała  też i złą wiadomość:
- Niestety mamy tylko składniki dla dwóch z was. Oczywiście nie ustaniemy w poszukiwaniu składników dla trzeciej babci, ale póki co, są tylko dwa.
Wtedy najstarsza z obecnych Simmam zadecydowała:
- Ja zaczekam. Moim marzeniem jest zobaczyć swoją córcię i wnuczkę żywe. Ja zresztą mam inny pomysł.
Nie obyło się bez protestów, ale koniec końców zadecydowano, że tak właśnie będzie.
Emma musiała jeszcze  "dobić" do 10 poziomu wykwintnego gotowania...

Wyciągnęła potrzebne składniki:
ryba - anioł morski
kwiat śmierci i eliksir młodości.








I zaczęła przygotowywać: Ambrozję - cudowne ciasto przywracające życie.








To babcia Emily, jako pierwsza miała go zasmakować.
Jadła milcząc. Nie wiedziała czego może się spodziewać po jego spożyciu. A jak jej jeszcze bardziej zaszkodzi? Z drugiej strony co może być gorszego od bycia umarlakiem?
Kiedy zjadła ostatni okruszek...
Jakaś ogromna siła uniosła ją do góry i napełniła  światłem. To było prawdziwe światło życia!
Lily była kolejnym duchem "do naprawienia"
Widziała już, że jej córka Emily siedzi sobie spokojnie pod ludzka postacią, toteż jadła z mniejszym niepokojem.
A kiedy zjadła, również została porwana do góry, by po chwili wrócić na ziemię już jako prawdziwy człowiek (tzn. Sim)
I tak "nowo narodzone", starsze panie zaczęły korzystać z uroków życia od początku. cieszyły się z wszystkiego. Nawet upały im nie doskwierały. Ciągle powtarzały:
- Ale cudownie, wspaniale!
Alicja wyjawiła Emmie swój: "inny pomysł". Była nim studnia życzeń. Niestety wrzucone 1000 simel. okazało się być chyba "wyrzucone" , bo studnia nie spełniła jej życzenia.
Ale... Dała jej uprzejmie: kwiat śmierci.
- Przyda się! - zadecydowała Emma i dodała - Jutro idę na ryby!
Jak powiedziała, tak zrobiła. I to ze znakomitym efektem. Zaledwie po godzinie łowienia trzymała w ręce anioła morskiego. Zuch dziewczyna!
Jeszcze tego samego popołudnia zaserwowała Alicji ambrozję.
Jakież miny miały Lily i Emily, kiedy Alicja zjawiła się w postaci ludzkiej,  pod jakuzzi,  z zapytaniem:
- Cześć dziewczyny! Znajdzie się tu dla mnie miejsce?
Misja została wykonana z powodzeniem! Emma i Fryderyk mogą być z siebie dumni!
Wieczorem Alicja buszując po internecie przeczytała informację o... Oazie Zdrój. Dwa razy czytała tekst rolując go myszką z dołu do góry i odwrotnie. Oburzona wyłączyła komputer i przeszła gniewnym krokiem do salonu.
- Chcą wyburzyć mój rodzinny dom w Oazie Zdrój! - obwieściła
- Nigdy go nie widziałam - powiedziała Emma
- To musimy się pospieszyć zanim buldożery wkroczą do akcji! Rano jedziemy na wycieczkę!
I przeszła do drugiego pokoju, by oddać się wspomnieniom. Po chwili dołączyła do niej Emma.
- To ty jesteś na tym zdjęciu? - zapytała Emma
- Tak, ja i moja mama Nina...
- Dlaczego Nina nie mieszka tu z Wami?
- Coś się stało, cos się poplątało z mogiłami i... odeszła. Strasznie mi jej brakuje. Była taka dzielna. Zaczynała od zera.
- Tak, to akurat wiem! I to ona zaczęła całe to zamieszanie z porodami. Sto dzieci! Dobrze, że ja tego nie muszę kontynuować!
Rankiem wszystkie panie stawiły się w Oazie Zdrój. Tyle tylko, że...
Domu już nie było.
- Nie wierzę, że zaczęli burzyć akurat od mojego domu.- narzekała Alicja
W oczach miała łzy i cała trzęsła się ze zdenerwowania.






- To był cudowny dom. Moja mama budowała go od zera. Zbierała kamyki, łowiła ryby, malowała...
A wszystko to by stworzyć nam, swoim dzieciom, cudowny, rodzinny dom.
Alicja krzyczała coraz głośniej, była mocno poruszona.


- A teraz, teraz nie ma nic! Pusto! Moja biedna mamusia! Teraz pewnie przewraca się w grobie!
Emma, Emily i Lily patrzyły nieme na zrozpaczoną Alicję, kiedy gdzieś z oddali usłyszały:
- A może się nie przewraca!
Alicja stanęła, jak wryta. Głos się powtórzył:
- A może nie przewraca się w grobie!
Wszystkie, jak strzały zbiegły w kierunku rzeczki.
Stała tam kobieta. łowiła spokojnie ryby...
- Mama? - zapytała Alicja - Mamo, to ty?
- No pewnie. Jak widzisz nie przewracam się w grobie!
- Mamo! Jak się cieszę! Ale jak? Jak zdołałaś...
- Ja nie poskąpiłam studni. Wrzuciłam do niej całe ciężko uzbierane 5.000 tysięcy simelonów! I jestem! - wykrzyczała zadowolona Nina
- To niesamowite, wszystkie jesteśmy! I możemy zacząć żyć, jak chcemy! Bez tych wyzwań. Dostałyśmy drugą szansę! - cieszyła się Alicja
Wtedy zapadła cisza przerwana radosnym głosem Niny:
- Bo ja wiem... Mnie to się tam podobało to całe wyzwanie. tak się właśnie zastanawiam, czy nie... - uśmiechnęła się krnąbrnie pod nosem - Czy nie zacząć to wszystko od początku!
Emma wzięła głęboki oddech, spojrzała na Emily i zapytała:
- Ona żartuje babciu, prawda? Powiedz, że to żart.


Kochani, dziękuję Wam wszystkim za to, że mogłam gościć Was na moim blogu. Za każdy komentarz, za każdy sygnał, że ktoś to jednak czyta...
Dziękuję za wsparcie i za to, że po prostu byliście.
To była dla mnie niezwykła blogowa przygoda, podczas której poznałam (wirtualnie) cudowne Anioły! Jeszcze raz bardzo, bardzo:
Maja

The End!

Do zobaczenia w innych projektach!
Macie jakieś propozycje?
Piszcie śmiało w komentarzach.











piątek, 28 września 2018

192. Szczęśliwy Koniec... Przedostatni odcinek!

Hej Kochani,
tak pomału dobijamy do końca naszej wspólnej przygody z wyzwaniem: 100 Baby Challenge
Oficjalne zakończenie odbędzie się za tydzień. Tymczasem kończymy wątek poboczny. Wątek inspirowany moją najulubieńsiejszą książką o miłości, mojej najdroższej pisarki ever: Jane Austen  "Duma i Uprzedzenie"
Bohaterowie widziani moimi oczami, którym dałam simowe życie, skradli moje serce do końca. Oczywiście to moja i tylko moja interpretacja. To mój osobisty hołd. A zatem zapraszam do lektury i proszę o Waszą ocenę w komentarzach.
To była ciężka noc dla naszej Lizzy.
Jednak rankiem musiała się zmobilizować, by wraz z całą rodzinką udać się do Netherield Park. Dziś Wielki Dzień dla Jane i Karola!
Oboje byli bardzo szczęśliwi i oboje na to szczęście w pełni zasłużyli.

Po uroczystości zaślubin przyszedł  czas na tradycyjne krojenie tortu.
Towarzyszyły temu śpiewy i radosne komentarze.
Skoro już tort pokrojony to spróbujmy, czy aby nie mdły...
I co?
- Dobry! Kwaskowy!








Oczywiście były też tańce...









I gromkie toasty:
Gorzko, gorzko!
I kilka uszczypliwych uwag pod adresem naszej Lizzy ze strony starszej siostry Karola Bingleya.

Elizabeth udawała, że nie dochodzą one do jej uszu i starała się je ignorować.

Tańczyła i lśniła na parkiecie swoją urodą i byciem po prostu sobą.


Ktoś dostrzegał jej niezwykły urok...
Trudno mu było oderwać od niej wzrok. Znużona muzyką i toastami, odczuła nagle efekty wieczoru panieńskiego Jane, postanowiła wrócić do domu. On wstał i poszedł za nią.
- Elizabeth, Lizzy! - zawołał Mark
Przystanęła u podnóża schodów jakoś dziwnie uradowana jego głosem.
Kiedy podbiegł do niej, zapytał
- Mogę cię odprowadzić?
Lizzy uśmiechnęła się i już miała palnąć coś w rodzaju: "Znam dobrze drogę do swojego domu...", ale tym razem uśmiechnęła się zawadiacko mówiąc:
- Dziękuję, będzie mi bardzo miło!

Normalnie, jak nie ona!


Zapadał zmrok. Kiedy dochodzili już do Longbourn, Mark powiedział:
- Słyszałem, że była u ciebie z wizytą moja ciotka.
- Tak - potwierdziła Lizzy i dodała- I nie była to zbyt miła wizyta. Zostałam storpedowana pytaniami i zarzutami.
- Moja ciotka potrafi być bardzo irytująca. Choć muszę przyznać, że jej wizyta odniosła odwrotny od zamierzonego przez nią skutek.
- Tak?
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Mark spojrzał Lizzy prosto w oczy, wziął w swoje  jej dłonie i zapytał
- Nie wiem, czy nie obiecuję sobie zbyt wiele po tej wizycie, ale powiedz proszę... Czy istnieje choćby cień szansy na to byś zmieniła swoje uczucia? Moje są nadal pełne miłości do ciebie.
Lizzy patrzyła na niego teraz z poważną miną. Przecież toczyły się poważne rozmowy.
- Mark, ja... Wiem, że za całą tą sprawą z Lidią stoisz ty. I, że to ty doprowadziłeś do zejścia się Jane i Karola. Ja...
- Robiłem to dla ciebie, Lizzy.
- Ja... - kontynuowała Elizabeth - Wstydzę się swoich wcześniejszych słów... Moje uczucia... Teraz przyjmuję twoje słowa z prawdziwą radością i wdzięcznością.
Nie mogło być inaczej:
Mark padł przed nią na kolano i wyciągając pierścień z pięknym i ogromnym kamieniem poprosił Lizzy o rękę.
Nie mogło być inaczej. Elizabeth przyjmuje Marka i tak kończy się historia ich zwariowanych podchodów do siebie...
 Zwykle, coś zaczyna się w miejscu, kiedy kończy się coś innego. Dla Lizzy oznacza to koniec mieszkania w Longbourn. Niebawem wyprowadzą się ostatnie dzieci a ona rozpocznie swoją przygodę w Pemberley.
Następnego dnia rozpoczyna swoje szaleństwo segregowania, wyrzucania i pakowania. Jest bardzo podekscytowana i całkowicie oddana tej pracy. W międzyczasie oczywiście przygotowuje się do ślubu. Czyste szaleństwo. W tym wszystkim zupełnie zapomniała o swoich dzieciach. To znaczy owszem rozmawiała z nimi, mijała je z naręczem kolejnych pudeł i walizek, ale nie widziała co tak bardzo je ostatnio zajmuje. A zajmowała ich: Wielka i Tajna Misja!
- O matko i córko! Emmo, czy ty zamierzasz wykarmić cały oddział wojska? Albo zbliża się jakiś kataklizm głodowy? Kto to wszystko zje?
- Oj tam, oj tam... Mamuś, zaprosimy parę osób i się zje. Musze ćwiczyć gotowanie. A najlepiej ćwiczyć, gotując. No nie?
- Ale pamiętaj, że wszyscy się wkrótce wyprowadzimy i powinniśmy zostawić raczej puste lodówki.
- Spoczko, będę puste. Najwyżej zabiorę wszystko w słoikach.
Lizzy wróciła do pakowania. Do kuchni zaglądnął Fryderyk:
- Jak tam ci siostra idzie?
- Mam już tak z 9 i pół. A ty?
- Dzisiaj złowiłem jedną.
- Więc wciąż brakuje nam jednej!


Hm... Co oni tam kombinują?

Kolejny tydzień rozpoczął się od sukcesu w szkole. Oboje przynieśli szóstki.
W towarzystwie taty nasze przed i ostatnie dziecko - weszli w wiek dorosłych i tu w zasadzie powinno zabrzmieć:








Ale: NIE! Jeszcze się trochę ze mną pomęczycie. Hi hi...
Rodzeństwo zjadło ostatni posiłek w rodzinnym domu, do którego już nie wrócą.
Byli już gotowi do wyjazdu. Odwiedzili jeszcze szklarnię, by zabrać ze sobą ostatnie rzeczy:
- Patrz, tez tylko dwa zostały!
- No dobra, bierzemy co jest i zmykamy. Powiedziałam babci, że będziemy jeszcze przed zmrokiem.
Ostatnie dzieci naszego wyzwania opuszczają nasz domek...
Smuteczek.
Emma i Fryderyk żegnają się z mamą.
- Na pewno dasz sobie radę ze wszystkim? - zapytała Emma Lizzy
- Tak córeńko. Za godzinkę przyjedzie Mark zabrać ostatnie kartony.
- To do zobaczenia na weselu! Powodzenia mamuś!
- I wzajemnie kochani. Pozdrówcie babcie. I nie spóźnijcie się na ślub!
I rzeczywiście, niecałą godzinkę później zjawia się w Longbourn Mark. Oboje pakują ostatnie paczki.
Rankiem następnego dnia Lizzy żegna się z miejscem, które dało jej wszystkim dzieciom tyle ciepła i radości.

To miejsce na zawsze zostanie dla nich: Ich rodzinnym domem.

Lizzy jednak żegna się z nim mało wylewnie:
Przecież czeka na nią o wiele większy i piękniejszy dom.

To tutaj rozpoczyna kolejny rozdział swojego życia.
Rozdział, którego już niestety nie będziemy świadkami.

Kochani moi Czytelnicy,
to już niemal koniec naszej przygody z 100 Baby Challenge. Byliście tutaj ze mną przez:
  3 i pół roku. 
Dziękuję wszystkim za każdy komentarz, za każdy zostawiony po  swojej wizycie na moim blogu ślad. To był dla mnie znak, że nie tylko ja dobrze się tu bawię.
Za tydzień zakończenie naszej niezwykłej przygody z 100 Baby Challenge, zapraszam:)