piątek, 27 lipca 2018

183. CZTERY PORY ROKU - Wiosenna tragedia!

Pogoda za oknem bardziej zbliżona do tej z gry...
OK
Witam Was Kochani i bez zbędnych wstępów zapraszam do kolejnego spotkania z rodzinką Scott.
W Barnacle Bay było tak pięknie i słonecznie, a u nas...
Znowu to samo! Zimno, ciemno i brzydko! Lizzy woła maluchy do domu, jest za zimno na zabawę w ogrodzie.

Tego popołudnia Marianna i John wracają do domu z szósteczkami w dzienniczkach. I o ile Marianna jest cała szczęśliwa i w skowronkach, o tyle John coś nie bardzo jest w sosie. Wraca do domu ze skwaszoną  miną i w złym humorze.  I to właśnie ten zły nastrój stanie się powodem tragicznych wydarzeń tego dnia...
Ale po kolei
Pamiętacie, jak na poprzednich urodzinach John senior podczas przemiany syna w nastolatka padł na kolana przed Lizzy?

Teraz co prawda nie padł na kolana, ale:
Właśnie w chwili, gdy John junior przemieniał się w młodego dorosłego, jego tata nagle wziął Lizzy w ramiona i złożył na jej ustach namiętny pocałunek.
Yyy... tego to i ja się nie spodziewałam. Co on ma do tych przemian syna? Nawet nie chcę myśleć.
Ale, ale
Nie wiadomo, czy to akurat to niestosowne zachowanie taty, czy też jakieś wcześniejsze wydarzenia w szkole spowodowało, że młody solenizant wybiegł z pokoju do kuchni.
W której runął na podłogę ...
O co chodzi??? Nagle w grze pojawiła się złowieszcza muzyka, nagle wszyscy zbiegają się w kuchni.
Lamentują. Zjawia się nieproszony gość: Mroczny. Spisuje naszego Johna na straty. Dalej jestem w szoku, bo nie wiem co się stało. Jak można umrzeć z takiego powodu?
Marianna podbiega do Mrocznego, błagając go o litość. Mroczny coś tam mruczy pod nosem, jednak w końcu ulega jej prośbie.
John został przywrócony do życia.
Jednak moje zdziwko nie mija. Szybko wyprowadzam młodych dorosłych z domu i zajmuję się pozostałą cielotką.
Dzieci są przerażone i zmęczone. Lizzy musi je uspokoić i położyć do łóżeczek. Sama też jest wykończona minionym dniem.
I kiedy w końcu udaje jej się uśpić Henrygo i Mary...
Zaczyna się poród. Na świat przychodzi Fanny (94)
Imię po Fanny Price, głównej bohaterce "Mansfield Park" Jane Austen oczywiście.
Oj zapowiada się kolejna ciężka noc...
Piątek - szósty dzień wiosny
 Czy kogoś jeszcze to zdziwi, jak napiszę, jaką to mamy pogodę?
Otóż moi Kochani: jest kurcze: zimno, brzydko i ciemno, jak ... Nie dokończę, chociaż naprawdę mam na to ogromną ochotę.
Jednak mamy Dzień Miłości, więc odsuńmy złe emocje i poprawmy sobie humor
A co dziewczynom najlepiej poprawia humor? Nowa kiecka!
Nowa sukienka, schowana pod płaszczem... Trudno.
I tu dochodzimy do momentu, w którym mnie zmroziło. Otóż Kochani, kiedy nasza Lizzy dekorowała dom w serduszka, radośnie przy tym nucąc "Power of Love" coś się stało...
Nagle posmutniała.
A kiedy wyszła sprawdzić, jak się prezentują nasze ozdoby domu:
Wykrzywiła buzię w podkówkę. W rogu ekranu zauważyłam nastrójnik : W żałobie.
Szybko otwieram drzewo genealogiczne. A tam: Nie żyje JOHN SCOTT - SYN. Umarł ze wstydu.
No i teraz to ja już nie wiem nic. Ale jak?
Może i jestem bez serca. Może i powinnam nieco odpuścić, ale... Nie możemy ciągnąć tego wyzwania przez kolejne trzy lata.
Zatem w myśl: SHOW MUST GO ON! Jedziemy dalej z tym koksem. I tak dotarliśmy do Wierzbowej Zatoczki.
Świetnie się składa. Nasza Lizzy akurat nie jest w ciąży i może sobie poszusować, czy po prostu pojeździć na wrotkach. Oczywiście o żadnych tam piruetach nie było mowy, jednak i tak było całkiem fajnie. Tym bardziej, że towarzyszył nam Daichi.
Dzień Miłości to święto, w którym wypełniamy różne zadania. M.in. mamy wręczyć ukochanemu prezent. I tu naprawdę nie ma znaczenia co się daje, bo próbowałam różne rzeczy, hihi. I czasem Sim był bardzo zadowolony, czasami rozczarowany, losowo. Tutaj akurat udaje się i po
kilku miłosnych interakcjach wypełniamy związane z tym dniem zadania.
I oczywiście nie mogło być inaczej. Dzień Miłości kończymy ogromną Miłością i dobrą nowiną: Lizzy jest w kolejnej ciąży.

Pozostały jeszcze urodziny bliźniąt.









Którzy już mogą pakować swoje tornistry do szkoły!
A u nas nastaje:
Sobota - siódmy, ostatni dzień wiosny i nie uwierzycie...
Silne opady deszczu, zimno i ciemno. 
No ja bardzo przepraszam za swoje słowa, ale: Co to ma do jasnej ciasnej być???
Żeby nie było łatwiej ktoś wymyślił najgłupsze święto ever:
Sąsiedzka Bójka. 
Kogoś naprawdę poniosło!
Skoro już jednak tak jest, nasza Lizzy wybiera się do baru. Tam pewnie znajdzie jakąś ofiarę do bójki, czy coś.
Ubrała się w dresy i ze swoim ciążowym brzuszkiem wyglądała bardzo groźnie. Tu puszczam do Was oko, ale nie widzicie.

Trafiła na Paulinę Serducho. I chociaż naprawdę się starała sprowokować bójkę oblewając Paulę sokiem...
Nic z tego.






Paulina nie daje się w to wciągnąć. Zamiast tego zaprasza Lizzy do środka. Sama pozostaje pod parasolem, tak na wszelki wypadek. Gdyby zechciało się Lizzy jeszcze raz ją czymś chlusnąć.
Całą tą sytuację obserwuje barman, niejaki: Ashaya Chauhan (swoją drogą, kto wymyśla te imiona i nazwiska?), który uśmiecha się zawadiacko do naszej Lizzy.
Czyżbyśmy mieli kolejnego tatusia do kolekcji.
Ale to zabrzmiało!
I tak mija kolejny dzień naszego wyzwania...
Ostatni dzień najbrzydszej wiosny.
Za tydzień powitamy lato. Oby wreszcie zaświeciło słońce i obym nie musiała za bardzo przeginać z photoshopem.
Pozdrawiam Was moje Kotki i życzę Wam udanego weekendu!



piątek, 20 lipca 2018

182. CZTERY PORY ROKU - Wiosna cz. 01

Witajcie Kochani po dłuższej przerwie!
   Mam nadzieję, że mi wybaczycie moją absencję i razem wrócimy do naszej rodzinki Scott. Moi stali Czytelnicy od ładnych kilkunastu odcinków mogli obserwować w tle naszej rozgrywki elementy "Dumy i Uprzedzenia" Jane Austen. Wrócimy jeszcze do tego, ale teraz przez kilka kolejnych odcinków skupię się na czymś innym.
   Wiecie, że moim największym oczekiwaniem był dodatek związany z porami roku. Kiedy więc wyszedł byłam bardzo szczęśliwa.
Nareszcie! Mam! Jest!
Jak jakaś nieźle sfiksowana fanka rockowego zespołu, przebierałam nerwowo nogami podczas procesu instalacji, podśpiewując , tańcząc i...
Podaruję Wam reszty moich dziwnych zachowań. Czekam, czekam... a mój internet jest delikatnie mówiąc niespieszny... I jest!

Na ekranie głównym pokazują się animowane obrazki. Jestem totalnie podekscytowana. No to wracamy do naszej rodzinki, ciekawe co u nich zmieni nowy dodatek?
Wybieram...
Wiosnę! No tak, oczywiście. Piękna, soczysta zieleń, kwiaty różowej magnolii, słońce...
Ale, czy aby na pewno?

Niedziela - Pierwszy dzień wiosny
Ojej... Jestem trochę rozczarowana. Leje... Trochę słabo, no ale powinnam się cieszyć, bo to mój pierwszy deszcz w TS4.
Trochę ciemno. Pocieszam się tylko, że to pierwszy dzień wiosny. Wszystko jeszcze się pewnie zmieni.
Wchodzę do trybu kupowania i spędzam tam trochę czasu. Jest dużo nowości. Powoli muszę je ogarnąć. Kupuję dla Lizzy kilka nowości, w tym pudło na dekoracje i termostat. Ustawiam cieplejszą temperaturę, bo na dworze zimno.
W CAS spędzam kolejną godzinę. Wybieram każdemu członkowi rodziny nowe dodatkowe stroje: na ciepło i na zimno.
I tu doznaję rozczarowania:
Liczyłam bowiem na to, że dojdą same stroje wierzchnie, jak  np. same kurtki i płaszcze, które będziemy zakładać na wierzch naszych ubrań. Tak, jak czapki zakłada się na swoje fryzury.  O ja naiwna!
Cała ja!
Do stroju "dopasowuję"parasol i gotowe.
Resztę dnia zajmuję się dziećmi.
Kiedy przeszło się już ponad 90 porodów i rozwojów poszczególnych dzieci wpadacie w rutynę. Zaczyna mnie to denerwować i mierzić. Jednak spokojnie: nie poddaję się. Dotrwam! Jeszcze tylko porodów...
Wieczorem na simowy świat przychodzą: Mary (92) i Henry (93)
No to se Lizzy w nocy nie pośpi...
Ma przechlapane, bo maluchy wybitnie są płacząco-jęczący. Masakra jakaś.
Poniedziałek - Drugi dzień wiosny
Yyy...
Dobrze, że nie widzicie mojej miny.
Bo: Co to ma być? Nic nie widzę! Jest jeszcze ciemniej niż wczoraj! WTF?
No ja proszę! To już nie noc! Bez PS nie da rady!
Trochę lepiej.
Ja i tak obrabiam każde zdjęcie, ale w granicach zdrowego rozsądku a tu wytoczyłam wszystkie możliwe suwaki do rozjaśnienia.
Może w ciągu dnia się nieco rozjaśni...
Zadzwonił Olly, z propozycją randki. Lizzy się owszem zgodziła, ale jakoś nie widziała siebie na randce w sklepie spożywczym. Wybrali się w inne, bardziej romantyczne miejsce. Wybieram ogrody.
No to jedziemy!
O rany. Znowu?
Ja tu nic nie widzę! Ciemno! Za ciemno!
To nie noc, tylko popołudnie.
Kochani wiecie, znacie mnie. Każde zdjęcie, które dodaję na blog jest obrabiane. Każde. Nieco je rozjaśniam, wyostrzam, "ubieram" w rameczkę, dopieszczam. Ale przy tym dodatku to nie wystarczy. Zostawiam, jak jest. Lepiej nie będzie.
Ograniczam się do niezbędnej ilości interakcji, by stąd zmykać. Na szczęście udaje się nasz główny plan i Lizzy zachodzi w ciążę.
Reszta dnia to zajmowanie się dziećmi i domem. Lizzy musi trochę pogotować a z rana zająć się ogrodem.
Wtorek - trzeci dzień wiosny
Jest 11:22 a na dworze wciąż panuje pogoda wczesno poranna, albo wieczorna. Znowu: ciemno, chłodno i wiosny (tej prawdziwej) nie widać.
Lizzy zajmuje się dziećmi i sobą a później wychodzi do ogrodu zająć się swoimi roślinkami.
Tyle tylko, że:
- Gdzie są moje roślinki???
Cztery Pory Roku zeżarły mi mój ogród. Moje winogrona. Moje główne źródło dochodu.  Foch!
Lizzy wraca do domu, w którym bliźniaki wydzierają się, jakby je ktoś obdzierał ze skóry.
Nic tylko się napić!
Wtorek był kumulacją urodzin.
Najpierw Julia i Maria.
A później John i Marianna przynoszą szósteczki. Zatem kolejna imprezka.


Na urodzinach pojawił się tata Marianny i Johna, John Carter. John, od samego pojawienia się w naszych skromnych progach, dziwnie się zachowywał. Komplementował Lizzy, flirtował, aż w końcu
Podczas przemiany Johna Juniora, padł przed Lizzy na kolano i poprosił ją o rękę.
To było dziwne.
Dopiero potem sobie przypomniałam, że to jakiś Poses Pack musiał zadziałać. Ups!
Krótka wizyta w CAS i tak teraz prezentują się nasi solenizanci.
Skupiłam się na nowych strojach letnio-zimowych (ciepło/zimno) Zmykam do rozgrywki!
Środa - Czwarty dzień wiosny
O Matko! Znowu? Ciemno, zimno, pochmurnie i brzydko!
Koszmar jakiś.
Sprawdzam, jak to wygląda w innych zakątkach simowych lokacji. I ku swojemu zdziwieniu odkrywam, że w Wierzbowej Zatoczce jest wiosna! Taka prawdziwa!
Odkrywam też, że będąc w ciąży nie pojeździsz sobie na wrotkach, niestety.
W parku Lizzy poznaje Daichi Yoshida. No... nie powiem, może to będzie kolejny tatuś w naszej rozgrywce?



Tymczasem wracamy do naszej gromadki dzieci.



Lekcje...
Zabawa i podbijanie umiejętności. A wieczorem:
Z kołysek wyskakują Mary i Henry. I nastaje błoga cisza! To były wyjątkowo głośne niemowlaki.
Czwartek - piąty dzień wiosny
I co? Czekaliście na słoneczko? Na bujną, jaskrawą zieleń? No, to się przeliczyliście.
Jest wciąż ciemno, chłodno i okropnie!
Brawo dodatek: Cztery Pory Roku!
W związku ze złą pogodą wstawiłam domek dla lalek do środka. Inaczej dzieci będą wiecznie zmoczone chcąc się pobawić na zewnątrz.
A co tam w Barnacle Bay?
Chyba dobrze. Tutaj świeci słoneczko. Owszem jest chłodno, ale jak jasno!
Lizy umawia się z Daichi, tyle tylko, że
Biedak miał wyraźnie ciężką noc. Jest po 9.00 a ten sunie ledwo co nogami po ziemi, wyraźnie wykończony. Coś ty chłopie robił w nocy? Musiał nieźle pobalować.
Lizzy udaje się więc sama do baru. Tam poznaje niejakiego Ignacego Piskorza.








Spędza miłe południe w jego towarzystwie. Warto mieć jakąś "tatusiową" rezerwę.








Do domu wraca w doskonałym nastroju. Po tylu pochmurnych, nieprzyjemnych dniach nareszcie jest: słoneczko, błękit nieba, wiosna!
Nie wiedziała, że u schyłku tego pięknego dnia spotka ją prawdziwa tragedia...
Cdn.