Dzisiaj trochę przyspieszamy. Dlatego też z góry przepraszam za tak długi post. Jednak nie chciałam go dzielić na części, bo ile można pisać o kolejnej porze roku.
Dzisiejszy post jest wyjątkowy, bo rozpoczyna zamknięcie całego wyzwania. Ale spokojnie, jeszcze zostało nam kilka wątków do rozwiązania i kilka spraw do załatwienia.
Pierwszy dzień jesieni przywitał nas słoneczkiem, smacznym śniadankiem i ...
Porodem.
Na świat przychodza bliźniaki:
Izabella (97) i Filip (98)
Izabella Knightley, Filip Elton - "Emma" Jane Austen
Tak więc, udało się! Mamy kolejną parę bliźniąt.
Lizzy wyciąga jesienne dekoracje. W tym dziwnego stracha na wróble. Naprawdę dziwnego.
A że jest to dzień nowej umiejętności, Lizzy próbuje swoich sił w łowieniu ryb. I wiecie co? dzisiaj wszystkie umiejętności "wchodzą" znacznie szybciej. Tak więc po zaledwie kilkunastu minutach Lizzy ma na koncie całkiem niezłe wyniki i kilka ryb!
Szybkie zdobywanie umiejętności dotyczy wszystkich simów. Tych małych również. Zatem w drugim dniu jesieni mogliśmy spokojnie przeprowadzić zmianę wieku Harriet i Frankowi. Na ich urodzinkach nie zabrakło ich taty, który spędził z nami całe poniedziałkowe popołudnie i wieczór.
Tak upłynął nam drugi dzień jesieni.
Trzeci dzień jesieni - przyniósł nam załamanie pogody.
A to pech.
Właśnie tego dnia Lizzy zaplanowała kolejną ciążę. Tik, tak... nie ma czasu! Nie ma to to tamto!
Udała się zatem do parku. Strzeliła tym swoim śmiesznym łukiem amora w barmana i...
Udało się. Ta to ma mistrza w zachodzeniu ciążę. Program 500 plus by się przy niej załamał!
Po powrocie zastaje swoją córeczkę , Fanny, bardzo zadowoloną z siebie. Nic dziwnego. Młoda przyniosła szóstkę. Czas na tort, mamo!
Fruuu...
I staje się nastolatką. Przypomina mi jakąś aktorkę, tylko nie umiem skojarzyć którą. Wybaczcie mi, to pewnie już ten wiek...
Środa - Czwarty dzień jesieni
Kalendarz: urodzinki maluszków!
Które wyskakują z kołysek wprost w ramiona swojej mamusi. Filip i Izabella były chyba najmniej płaczącymi maluszkami. No chyba, że miałam wyciszone słuchawki... Co już mi się kiedyś zdarzyło. Ups
Czwartek - Piąty dzień jesieni.
Burza, deszcz z piorunami, chłód i ... Święto Zbiorów
No i tam taki mały problemik.
A właściwie: problemiki. Strasznie upierdliwe gnomy. Na początku się wzruszyłam: O jakie słodziaki! Potem się jorgnęłam, ze mam im cos dać. No i nie wszystko im się podoba. Wtedy są wkurzone i mają ogniste chmurki nad główkami. I musimy ich błagać o wybaczenie. A na koniec dnia okaże się, ze te małe stwory porozrzucają po całym domu torebki z nasionami. Nie polubiliśmy się chyba za bardzo.
Za to pogoda mnie powaliła. Mnie! Po raz pierwszy w tym dodatku.
Popatrzcie: jaka tęcza! Jest pięknie!
No dobra wracamy...
Fanny wkracza w dorosłość.
A Lizzy wydaje:
Wystawne przyjęcie. Oznajmiając dzwonkiem:
- Chodźcie no tutaj, mamy indyka!
No i przyszli. I zjedli.
Po kolacji Lizzy znajduje Jane w pokoiku dziecięcym.
Jane, jak zawsze pogodna, ale nieco zamyślona, wolała towarzystwo maluchów. Tutaj nikt nie zadawał głupich pytań z cyklu:
- A nie wiesz, co tam u Bingleya słychać? Miałaś od niego jakieś wieści?
Na koniec dnia Jane dziękuje Lizzy za zaproszenie. Elizabeth obejmuje siostrę i powtarza, już kiedyś wypowiedziane słowa:
- Obiecuję ci, już niedługo wszystko się ułoży. Wyjedziemy na wycieczkę. Zobaczysz, będzie super.
A w piątek, w szóstym dniu jesieni...
Zaczyna się poród. I... Rodzą się bliźnięta! Jej!
Fryderyk (99)
Fryderyk Wentwork "Perswazje" Jane Austen
oraz:
Emma! Nasze setne dziecko wyzwania! Jej!
No wiadomo: Emma po "Emmie" Jane Austen. O jejku, ale się cieszę!
Popołudniu przyszedł czas na... Cukierek albo psikus.
I tutaj od razu powiem, że słabo. Otóż nasze dzieci nie maja między sobą takiej interakcji a żadne inne dziecko nas z tej okazji nie odwiedziło. Zatem skreślam to wydarzenie z kalendarza.
Jednak trzeba przyznać, że mało kto gościł na swoich urodzinach: księżniczkę Laię czy Mistrza Yodę... He he
W każdym razie Frank i Harriet stają się nastolatkami i już w poniedziałek pójdą do liceum.
Tymczasem...
Jesień zbliża się ku końcowi, nastaje siódmy, ostatni dzień jesieni.
Lizzy urządza Upiorne Przyjęcie, na którym Izabella i Filip stają się małymi dziećmi. W tym dniu wycinaliśmy dynie, piliśmy kolorowe napoje. Jedliśmy upiorne ciasteczka i cieszyliśmy się obecnością bliskich.
Pod koniec imprezy Jane powiedziała Lizzy:
- Widziałam się dzisiaj z Wikhamem. Pytał co u ciebie...
- O, to miłe z jego strony, że mnie jeszcze pamięta!
- Podobno wybiera się wraz z całym regimentem do Brighton.
- I dobrze, im dalej tym lepiej...
Niestety, nie była to jedyna informacja dotycząca tego miasta...
- Nie zgadniesz gdzie wybiera się Lidia - zapytała Ula, przebrana w piękny kostium wróżki
- O, już prawie o niej zapomniałam - odpowiedziała Lizzy - Nic się nie działo, spokój...
- Taaa... święte słowa - potwierdziła Ula i wypaliła - Lidia jedzie do Brighton!
- Co? Przecież tam będzie stacjonował cały pułk wojska!
- Nie wierzę Uleńko, żeby dziadek się na to zgodził. Lidia i cały pułk wojska... Przecież ona będzie kokietować wszystkich kawalerów. Nie, nie wierzę żeby tak miało być...
Niestety, tak właśnie było!
PS.
I jeszcze jedno! Lizzy po tych wszystkich porodach nieco straciła na urodzie. Co powiecie na jej niesamowitą metamorfozę. Może wyślemy ją na siłownię, obetniemy jej na krótko włosy...
PS.
I jeszcze jedno! Lizzy po tych wszystkich porodach nieco straciła na urodzie. Co powiecie na jej niesamowitą metamorfozę. Może wyślemy ją na siłownię, obetniemy jej na krótko włosy...
Uwielbiam twoje metamorfozy simek! Początek końca ;-; Przykro trochę, tyle czasu czytania tego bloga i tu nagle zbliża się koniec. Mam nadzieję, że planujesz jakiś kolejny blogowo-simowy projekt!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie <3
Dziękuję Kochana! Jeszcze wciąż "tkwię" w tym blogu (Emma musi byc młoda dorosłą) i chyba jednak na tym poprzestanę. Prowadzenie bloga wymaga dużo czasu i zaangażowania emocjonalnego. Taka już jestem, jak cos robić - to w 100% zaangażowania. Może kiedyś, kiedy juz odpocznę od screenów, scenariuszy i photoshopa? Zobaczymy... Pozdrawiam Cię Martuś serdecznie i mam nadzieję, że nie gniewasz się za moje "Martuś", bo jakoś tak sobie Ciebie wyobrażam. Buziaki:)
UsuńOczywiście nie gniewam się na Ciebie, ale wręcz przeciwnie! Lubię jak ludzie odmieniają moje imię i każdy nazywa mnie po swojemu, chociaż nie ma zbyt wielkiego pola do popisu...
UsuńPozdrawiam jeszcze raz :*
Setka dzieci! Nie wiedziałam, że tak szybko to nastąpi...Tyle dzieci urodzić, wychować. Nasz rząd to by przy Lizzy zbankrutował 😇
OdpowiedzUsuńTa słoneczna jesień to zadośćuczynienie za tą paskudną wiosnę! Jak się pojawiła tęcza? Tyle już gram i jeszcze jej nie widziałam. Ty to masz szczęście!
Szkoda, że po zakończeniu wyzwania już nie bedziesz prowadzić bloga...smuteczek...
Buziaki Kochana! 😘
Dziękuję Skarbie. Tęcza pojawiła się po deszczu, tak ot. Myślałam o dalszym blogowaniu, ale jeśli to nastąpi, to dopiero za jakiś czas. Na razie robię przerwę. To znaczy oczywiście po zakończeniu tego wyzwania. A czeka nas jeszcze kilka odcinków i to tych najważniejszych, spinających w całość moją ponad trzyletnią przygodę z tym challenge'm. Pozdrawiam cieplutko, buziaki:)
Usuń