piątek, 28 września 2018

192. Szczęśliwy Koniec... Przedostatni odcinek!

Hej Kochani,
tak pomału dobijamy do końca naszej wspólnej przygody z wyzwaniem: 100 Baby Challenge
Oficjalne zakończenie odbędzie się za tydzień. Tymczasem kończymy wątek poboczny. Wątek inspirowany moją najulubieńsiejszą książką o miłości, mojej najdroższej pisarki ever: Jane Austen  "Duma i Uprzedzenie"
Bohaterowie widziani moimi oczami, którym dałam simowe życie, skradli moje serce do końca. Oczywiście to moja i tylko moja interpretacja. To mój osobisty hołd. A zatem zapraszam do lektury i proszę o Waszą ocenę w komentarzach.
To była ciężka noc dla naszej Lizzy.
Jednak rankiem musiała się zmobilizować, by wraz z całą rodzinką udać się do Netherield Park. Dziś Wielki Dzień dla Jane i Karola!
Oboje byli bardzo szczęśliwi i oboje na to szczęście w pełni zasłużyli.

Po uroczystości zaślubin przyszedł  czas na tradycyjne krojenie tortu.
Towarzyszyły temu śpiewy i radosne komentarze.
Skoro już tort pokrojony to spróbujmy, czy aby nie mdły...
I co?
- Dobry! Kwaskowy!








Oczywiście były też tańce...









I gromkie toasty:
Gorzko, gorzko!
I kilka uszczypliwych uwag pod adresem naszej Lizzy ze strony starszej siostry Karola Bingleya.

Elizabeth udawała, że nie dochodzą one do jej uszu i starała się je ignorować.

Tańczyła i lśniła na parkiecie swoją urodą i byciem po prostu sobą.


Ktoś dostrzegał jej niezwykły urok...
Trudno mu było oderwać od niej wzrok. Znużona muzyką i toastami, odczuła nagle efekty wieczoru panieńskiego Jane, postanowiła wrócić do domu. On wstał i poszedł za nią.
- Elizabeth, Lizzy! - zawołał Mark
Przystanęła u podnóża schodów jakoś dziwnie uradowana jego głosem.
Kiedy podbiegł do niej, zapytał
- Mogę cię odprowadzić?
Lizzy uśmiechnęła się i już miała palnąć coś w rodzaju: "Znam dobrze drogę do swojego domu...", ale tym razem uśmiechnęła się zawadiacko mówiąc:
- Dziękuję, będzie mi bardzo miło!

Normalnie, jak nie ona!


Zapadał zmrok. Kiedy dochodzili już do Longbourn, Mark powiedział:
- Słyszałem, że była u ciebie z wizytą moja ciotka.
- Tak - potwierdziła Lizzy i dodała- I nie była to zbyt miła wizyta. Zostałam storpedowana pytaniami i zarzutami.
- Moja ciotka potrafi być bardzo irytująca. Choć muszę przyznać, że jej wizyta odniosła odwrotny od zamierzonego przez nią skutek.
- Tak?
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Mark spojrzał Lizzy prosto w oczy, wziął w swoje  jej dłonie i zapytał
- Nie wiem, czy nie obiecuję sobie zbyt wiele po tej wizycie, ale powiedz proszę... Czy istnieje choćby cień szansy na to byś zmieniła swoje uczucia? Moje są nadal pełne miłości do ciebie.
Lizzy patrzyła na niego teraz z poważną miną. Przecież toczyły się poważne rozmowy.
- Mark, ja... Wiem, że za całą tą sprawą z Lidią stoisz ty. I, że to ty doprowadziłeś do zejścia się Jane i Karola. Ja...
- Robiłem to dla ciebie, Lizzy.
- Ja... - kontynuowała Elizabeth - Wstydzę się swoich wcześniejszych słów... Moje uczucia... Teraz przyjmuję twoje słowa z prawdziwą radością i wdzięcznością.
Nie mogło być inaczej:
Mark padł przed nią na kolano i wyciągając pierścień z pięknym i ogromnym kamieniem poprosił Lizzy o rękę.
Nie mogło być inaczej. Elizabeth przyjmuje Marka i tak kończy się historia ich zwariowanych podchodów do siebie...
 Zwykle, coś zaczyna się w miejscu, kiedy kończy się coś innego. Dla Lizzy oznacza to koniec mieszkania w Longbourn. Niebawem wyprowadzą się ostatnie dzieci a ona rozpocznie swoją przygodę w Pemberley.
Następnego dnia rozpoczyna swoje szaleństwo segregowania, wyrzucania i pakowania. Jest bardzo podekscytowana i całkowicie oddana tej pracy. W międzyczasie oczywiście przygotowuje się do ślubu. Czyste szaleństwo. W tym wszystkim zupełnie zapomniała o swoich dzieciach. To znaczy owszem rozmawiała z nimi, mijała je z naręczem kolejnych pudeł i walizek, ale nie widziała co tak bardzo je ostatnio zajmuje. A zajmowała ich: Wielka i Tajna Misja!
- O matko i córko! Emmo, czy ty zamierzasz wykarmić cały oddział wojska? Albo zbliża się jakiś kataklizm głodowy? Kto to wszystko zje?
- Oj tam, oj tam... Mamuś, zaprosimy parę osób i się zje. Musze ćwiczyć gotowanie. A najlepiej ćwiczyć, gotując. No nie?
- Ale pamiętaj, że wszyscy się wkrótce wyprowadzimy i powinniśmy zostawić raczej puste lodówki.
- Spoczko, będę puste. Najwyżej zabiorę wszystko w słoikach.
Lizzy wróciła do pakowania. Do kuchni zaglądnął Fryderyk:
- Jak tam ci siostra idzie?
- Mam już tak z 9 i pół. A ty?
- Dzisiaj złowiłem jedną.
- Więc wciąż brakuje nam jednej!


Hm... Co oni tam kombinują?

Kolejny tydzień rozpoczął się od sukcesu w szkole. Oboje przynieśli szóstki.
W towarzystwie taty nasze przed i ostatnie dziecko - weszli w wiek dorosłych i tu w zasadzie powinno zabrzmieć:








Ale: NIE! Jeszcze się trochę ze mną pomęczycie. Hi hi...
Rodzeństwo zjadło ostatni posiłek w rodzinnym domu, do którego już nie wrócą.
Byli już gotowi do wyjazdu. Odwiedzili jeszcze szklarnię, by zabrać ze sobą ostatnie rzeczy:
- Patrz, tez tylko dwa zostały!
- No dobra, bierzemy co jest i zmykamy. Powiedziałam babci, że będziemy jeszcze przed zmrokiem.
Ostatnie dzieci naszego wyzwania opuszczają nasz domek...
Smuteczek.
Emma i Fryderyk żegnają się z mamą.
- Na pewno dasz sobie radę ze wszystkim? - zapytała Emma Lizzy
- Tak córeńko. Za godzinkę przyjedzie Mark zabrać ostatnie kartony.
- To do zobaczenia na weselu! Powodzenia mamuś!
- I wzajemnie kochani. Pozdrówcie babcie. I nie spóźnijcie się na ślub!
I rzeczywiście, niecałą godzinkę później zjawia się w Longbourn Mark. Oboje pakują ostatnie paczki.
Rankiem następnego dnia Lizzy żegna się z miejscem, które dało jej wszystkim dzieciom tyle ciepła i radości.

To miejsce na zawsze zostanie dla nich: Ich rodzinnym domem.

Lizzy jednak żegna się z nim mało wylewnie:
Przecież czeka na nią o wiele większy i piękniejszy dom.

To tutaj rozpoczyna kolejny rozdział swojego życia.
Rozdział, którego już niestety nie będziemy świadkami.

Kochani moi Czytelnicy,
to już niemal koniec naszej przygody z 100 Baby Challenge. Byliście tutaj ze mną przez:
  3 i pół roku. 
Dziękuję wszystkim za każdy komentarz, za każdy zostawiony po  swojej wizycie na moim blogu ślad. To był dla mnie znak, że nie tylko ja dobrze się tu bawię.
Za tydzień zakończenie naszej niezwykłej przygody z 100 Baby Challenge, zapraszam:)







piątek, 21 września 2018

191. NIEOCZEKIWANA I BARDZO NIEMIŁA WIZYTA

Witam Was Kochani serdecznie!
Tak powoli zbliżamy się do końca naszego wyzwania. Ale prrr...! Spokojnie, powoli...  Jeszcze się mnie tak szybko nie pozbędziecie.
Jeszcze troszkę...
Na razie zapraszam Was do naszej rodzinki Scott i życzę miłego weekendu Skarbki!

Co prawda po ostatniej wizycie u babci w Wierzbowej Zatoczce, dzieci obiecały częściej tam bywać, jednak...
W główce naszej Emmy powstał pewien pomysł, który nieco zmienił plany naszych milusińskich.



Emma rankiem następnego dnia zastała swojego brata rozmyślającego nad szachowymi zagwozdkami. Bezceremonialnie usiadła naprzeciw Fryderyka i przeszła od razu do sedna sprawy.
Fryderyk patrzył na nią z niedowierzaniem. Nagle zapytał z przerażeniem:
- Ale ty tak poważnie?
Emma pokiwała twierdząco główką i zapytała:
- Wchodzisz w to?
Wszedł.
Już po chwili buszowali w przepastnych szafach z książkami i zapiskami rodzinnymi. I chociaż Fryderyk nie bardzo wierzył w powodzenie tej całej misji, wkręcił się w nią z pełnym entuzjazmem.
Z wielkim bólem przerwali poszukiwania, mrucząc pod nosem:
- Głupia szkoła! Że też musimy akurat teraz iść do szkoły, same problemy!
Tak, to był rzeczywiście wielki problem.
Chociaż nie tak ogromny, jak ten, który aktualnie miała Lizzy.
Jej problem to: rachunki! Teraz płacimy ok. 17.000,00 sim. A z kasą u nas cieniutko...
Lizzy owszem maluje, ale kokosów za to nie zgarnia. Nie są to arcydzieła, niestety...
Ale żyć za coś trzeba. Może wysprzeda rzeczy z pokoiku dla małych dzieci. Nie będą już raczej potrzebne. Przecież mamy już 100 dzieci!




Zresztą  niedługo żadne meble do pokojów dla dzieci nie będą potrzebne!
Oto kolejna dwójka opuszcza dziś rodzinny dom. Izabella i Filip przynoszą szóstki.
Oboje zażyczyli sobie torty czekoladowe. Przyszedł ich tata. Tylko zastanawiam się gdzie są nasze najmłodsze pociechy?
- Mamo, a gdzie Emma i Fryderyk?Zapytała Izabella
- Ach oni żyją w swoim świecie - wzdychnęła Lizzy - Wykonują podobno jakaś "Tajną misję".

I chociaż wszyscy parsknęli śmiechem...



Dla naszej dwójki maluchów to była śmiertelnie poważna sprawa. I to dosłownie!
- Nic tu nie ma! - stwierdził zrezygnowany Fryderyk
- Sprawdźmy jeszcze raz w komputerze, ok?
Posprzątali rzeczy z podłogi i po raz kolejny zabrali się do przeszukania internetu
- I co? - zapytał siostrę Fryderyk
- Tu jest tylko o gotowaniu i łowieniu. O ja...! Zobacz jakaś ryba: anielska coś tam...
- Słuchaj. To będzie grubsza sprawa - poważnie powiedział Fryderyk i dodał - Potrzebujemy wsparcia. Dzwonię po Aśkę!
Po kilkunastu minutach zjawiła się ich kuzynka Joanna, zwabiona wizją zjedzenia doskonałego tortu czekoladowego.
W międzyczasie Fryderyk wtajemniczał ją w szczegóły misji...
- No ale my nie możemy gotować! - powiedziała sceptycznie Asia i czuła, że kawałek tortu chyba utknął jej ze zgrozy w gardle.
- Gotować nie! Ale możemy łowić!
I młoda zanim się zdążyła zorientować, już trzymała wędkę w ręce. Było zimno i nieprzyjemnie, ale to absolutnie nie zniechęciło naszych dzielnych wojowników. Nagle Fryderyk krzyknął:
- Jest! Zwycięstwo!
Co Emma skwitowała bez entuzjazmu:
- To dopiero jedna! Łów dalej!
Kiedy Izabella i Filip opuszczali dom, Lizzy ze łzami w oczach powiedziała:
- Teraz to już mam ostatnie dzieciaki i... czeka mnie samotność.
Izabella zaprotestowała:
- No co ty mamuś! Zawsze znajdziemy dla ciebie kąt w naszym domu.
Kiedy Emma i Fryderyk wrócili do domu przemarznięci i głodni, czekała na nich... Awantura!
- A lekcje moje dzieci odrobiły? - zapytała Lizzy małych spiskowców
- Nieee...
I owszem jest późno, ale  nie za późno, żeby przysiąść do nauki. Chociaż teraz szkoła wydawała się im tak mało istotna...
Nadszedł kolejny dzień.
Może i nauka nie była tak bardzo istotna, ale poszła naszym dzieciom na tyle dobrze, że
przynieśli szóstki!
Brawo!









Z tej też okazji zjawił się ich tata. A każdy z nich dostał swój ulubiony torcik. Chociaż mała Emma zdecydowanie wolałaby tort cytrynowy.
Nastolatki...
Ostatnie nasze nastolatki...
Wcześniej tego Emma nie zauważyła. teraz ze zdziwieniem odkrywa, że zniknęły wszystkie rzeczy z pokoiku dziecięcego.
Lizzy powiedziała córce, że pieniądze ze sprzedaży zainwestowała w...

Szklarnię!
To dużo lepsza alternatywa zarobienia pieniędzy. Poza tym przy kupnie tej szklarni, którą trochę przerobiłam otrzymaliśmy kilka cennych roślin!

- W tym kwiat śmierci! - powiedziała Lizzy i zabrała się do posadzenia roślin.
- Kupiłam sobie stanowisko do wyrobu bukietów. Żadna tam ze mnie florystka, ale kilka bukietów chyba dam rade zrobić. Otworzę może kwiaciarnię online... Nie mam pojęcia, co jeszcze mogłabym zrobić...
- Mamo, spokojnie - powiedziała Emma - Wiesz, że nie jesteś sama. Wierzę w ciebie, ale patrz raczej na to, by robić to co kochasz...
- Znam się tylko na rodzeniu dzieci i ugotowaniu kilku potraw. Ale otwarcie restauracji nie wchodzi w grę!
Wizja przyszłości przerażała Lizzy, ale nie chciała teraz o tym myśleć. Zbliża się wielki dzień dla Jane!
Odkąd ładnych kilka dni temu Jane przyjęła oświadczyny Karola i zamieszkała w Netherfield Park, wieść o tym dotarła nawet do najodleglejszych zakątków Simowa.
Mówiono i plotkowano  o tym, jak się oświadczył Karol oraz, że dla Jane to dobra partia. Karol to prawdziwy szczęściarz:  jest tak wysoko postawiony i w dodatku bogaty!
A ja myślę, że dopiero teraz był szczęśliwy.
Miał przy sobie swoją ukochaną, która już za chwilę będzie jego żoną...
Lizzy cieszy się ze szczęścia siostry. Ma jednak uczucie utraty swojej najlepszej przyjaciółki. Teraz pewnie  będą się spotykać znacznie rzadziej...

Ale, ale... dzisiaj jest ich dzień ich wieczór... To wieczór panieński Jane.
Wcześniej jednak...
Udały się na ostatnie sprawunki związane z weselem. Bo oczywiście nie ma to, jak robić zakupy na dzień przed swoim ślubem!
Ale cóż: pannie młodej się nie odmawia. A że przyszła panna młoda miała do dyspozycji niezłą sumkę do wydania "na drobne zakupy", to...
Wróciły obładowane torbami i torebkami, paczuszkami małymi i dużymi. Były wykończone!
I właśnie w chwili, kiedy omawiały ostatnie szczegóły jutrzejszego wielkiego wydarzenia...
Ktoś zapukał do drzwi.
Ktoś, kogo by nigdy nie spodziewała się zobaczyć u progu swoich drzwi.
- A to co? - zapytała Lizzy i poszła wpuścić gościa
- Lady Katarzyna de Bourgh! Witam w moich skromnych progach!
Lady weszła z głową uniesioną zdecydowanie nazbyt wysoko. Spojrzała na Lizzy z wyraźną wyższością i powiedziała:
- Czy możemy porozmawiać na osobności? Lady Katarzyna, ledwie się oddaliły od domu, wybuchła
- Doszły mnie słuchy, że twoja siostra wychodzi za mąż. I że ty też pójdziesz tą drogą! Chcesz wyjść za człowieka znacznie od ciebie majętniejszego! Wyżej od ciebie postawionego!
Lizzy zamarła. "O czym ona mówi? Czy ktoś jej coś powiedział?"
Lady nie przestawała nadawać:
- Słyszałam, chociaż w to wątpię, ale doszły mnie słuchy, że jesteś po słowie z moim siostrzeńcem Markiem Darcy?!
Zapadła cisza...
- Czy to prawda? Jesteście zaręczeni?!
- Nie muszę odpowiadać na to pytanie.
Lady nieomal wybuchła. Zrobiła się czerwona na twarzy, zacisnęła pięści. Lizzy dodała:
- Przecież sama pani twierdzi, ze w to wątpi...
Teraz to już Lady Katarzyna nie wytrzymała:
- Jestem jego najbliższą krewną. Żądam odpowiedzi! Więc, jesteś narzeczoną Marka?
Lizzy spuściła głowę. Chętnie by jej teraz odpaliła: "Tak, jestem! I co?" Ale niestety nie mogła tak odpowiedzieć, bo kiedyś kiedy Mark poprosił o jej rękę, odmówiła.
- Nie, nie jestem...
Lady już chciała coś krzyknąć, ale powstrzymała się
- Nie jesteś?
- Nie, nie jestem - powtórzyła Lizzy. Zdążyła się już opanować. Patrzyła na gościa, jak na kogoś równego sobie. I dlatego, kiedy Katarzyna zapytała:
- I przyrzekniesz, że nigdy nią nie będziesz? Że nie przyjmiesz mojego siostrzeńca, jeśli ten poszedłby drogą swojego przyjaciela Bingleya?
Lizzy nie odpowiedziała
- Odpowiedz! Przyrzekniesz?
I wtedy role się odwróciły
- Nie przyrzeknę. Obiecałam sobie, że będę postępować w sposób, który zapewni mi szczęście!
I obróciła się na pięcie. Zostawiając Lady Katarzynę w ogromnej konsternacji.
- Boże Lizzy, co się stało? Wyglądasz, jakbyś zaliczyła maraton!
- Wróciłam z biczowania- odpowiedziała Elizabeth i dodała
- Czeka cię siostrzyczko, najgorszy wieczór panieński ever!

Cdn.