piątek, 7 września 2018

189. CZTERY PORY ROKU - Święta i Ten najlepszy prezent!

Fajnie tak wprowadzać swoich simów w świąteczne bożonarodzeniowe klimaty kiedy u mnie za oknem jest niemal 27 stopniowy upał.
Jak ja zazdroszczę moim simom tego chłodu...
Ostatnie nasze spotkanie zakończyliśmy w punkcie, w którym to nasza Lizzy została doprowadzona do furii przez swoją przyrodnią siostrę - Lidię. Ta druga, z miną pełną nonszalancji i ogólnego wyluzowania, jak gdyby nigdy nic, po prostu przedstawiła Georga Wikhama, jako swojego męża.
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy naszych gości, gdyby nie Jane. Zareagowała z właściwym sobie spokojem i opanowaniem:
- Cześć, witajcie. Wejdźcie proszę. Może zdejmiecie płaszcze i ogrzejecie się przy ogniu?
Goście usiedli.
Było trochę niezręcznie, ale nie dla Lidii. Ta terkotała, jak nakręcona, o pogodzie, o swoim mężu o tym jak zabawne było zniknąć...
Lizzy już miała coś powiedzieć, kiedy Lidia wypaliła:
- Jesteśmy głodni, może poczęstujesz nas jakimś swoim specjalite.

Jane zajęła się napojami. I kiedy Wikham raczył się kolejną lampką francuskiego wina,
Jego żona nie przestawała nadawać:
- To takie nieznośne, musieć tłumaczyć się wszystkim z tego na co ma się ochotę. A nasz tata to już przesadza z tą nadopiekuńczością...
Gadała, gadała a biedna Lizzy słuchała. Czasami udawało jej się wyłączyć, jednak tylko na chwilę. Znowu słyszała ten nieco piskliwy głos Lidii:
- No i tłumacze tacie: jestem dorosła! Mogę robić co tylko chcę...
- Lidia! On się o ciebie troszczy. Zrozum, myślał, że coś ci się stało.
- Ej tam, ej tam... Przesadza i tyle. Jestem rozsądna...
- Tak myślisz? - uśmiechnęła się Lizzy i wylała marynatę na indyka. Nie chciała już słuchać tej paplaniny. Kiedy w końcu wyciągnęła indyka z pieca zamyśliła się na sekundę "Dałam już sól, czy nie dałam..." I nagle przywróciły ją do rzeczywistości słowa:
- Mark Darcy...
Lizzy zastygła w bezruchu.
- Co powiedziałaś? - zapytała odkładając indyka na blat
- No, przecież mówię, Mark Darcy. To on nas znalazł.
- Jak to? Mark Darcy was szukał?
- Nikt inny by nas nie znalazł. Ale wiesz, on ma swoje wtyki wszędzie. Kazał nam natychmiast zadzwonić do ojca i powiedzieć, że wszystko jest ok. I na policję...
- I tak po prostu to zrobiliście?
- Oj przestań Lizzy! Też byś zrobiła, gdyby ci dał tyle forsy!
- Wzieliście od niego pieniądze? - Lizzy zaczęło być niedobrze
- Daje to bierzesz. A zresztą, jak myślisz, za co mieliśmy się pobrać? A podróż? A wyprawa? Musimy też gdzieś zamieszkać! Chodźmy już bo jestem naprawdę strasznie głodna.
Jane zauważyła, że jej siostra pobladła. Spytała ją nawet:
- Wszystko w porządku Lizzy?
W odpowiedzi usłyszała głos Lidii z drugiego końca stołu:
- Pewnie ją opowieść o panu Darcy poruszyła.
Jane spojrzała wzrokiem zapytania...
Lizzy tylko wywróciła oczy i wyszeptała niemal bezgłośnie:

- Później Jane. Niech już sobie pójdą...
W końcu wyszli. Wikham okazał wyraźne niezadowolenie w stosunku do swojej paplającej żony. Pragnął by nikt się nie dowiedział o roli, jaką odegrał w całym tym zamieszaniu Darcy. I jeszcze wygadała się o pieniądzach!
Jeszcze przez kilkanaście sekund dochodził do uszu Lizzy i Jane głos Lidii. Śmiała się głośno i gadała...
Kiedy sobie poszli, dziewczyny usiadły w saloniku z lampkami czerwonego wina. Lizzy powiedziała Jane o wszystkim. Przyznała się też, do tego, jak bardzo się myliła w ocenie Marka Darcy'ego. Wstyd jej było, że miała o nim tak złe zdanie a on...

- Nie miałam pojęcia - powiedziała Jane i dodała - my chyba skończymy, jako dwie, zgrzybiałe stare panny.
Lizzy pokiwała głową:
- Każda z nas ma swoje rany...
Wzdychnęła i dodała:




- Napijmy się, cóż innego nam zostało!
I wychyliły kieliszki, opróżniając ich zawartość do samego dna.

Co to był za dzień!




Zima - dzień 5
Kolejny smutny, szary, ciemny dzień.
Naprawdę wkurza mnie ten dodatek, zepsuł mi moja kolorową i bajkową grę!

Na pocieszenie, słabe, ale zawsze:
w Wierzbowej Zatoczce też taka aura...







Lizzy odwiedza swoją mamę i jej poprzedniczki z naszego wyzwania, czyli babcię i prababcię...
Nawet nie ściągnęła palta, od razu przeszła do rzeczy:
- To był taki upokarzający spektakl... Czujesz mamo? Oni wzięli kasę od Darcy'ego! Jak mogli! To jest takie...
Zabrakło jej słów. Emily spojrzała na córkę oczyma pełnymi miłości;
- Usiądź kochanie, uspokój się.
Lizzy usiadła, nadal jednak była poruszona
- Przecież Mark Darcy sam im zaproponował te pieniądze.
- Tak, ale...
- Ale co? A gdyby dostali je od kogoś innego też byś się tak denerwowała?
To pytanie przerwało dyskusję. Lizzy zapłonęły policzki. Zmieniła temat
- Wiesz, że już mamy 100 dzieci?
- Oczywiście, to była najważniejsza chwila w naszym wyzwaniu!
- A możecie przyjechać do nas na święta? Emma ucieszyłaby się z waszej wizyty.
- Kochana dobrze wiesz, że jest to niemożliwe. Jednak zapraszamy was po świętach na nasze świąteczne wypieki.

Po powrocie do domu mamy niespodziankę: Izabella i Filip przynoszą szósteczki.
Odprawiamy im urodzinki, oczywiście z tatą naszych już:









Nastolatków! Jejku, ale to szybko idzie...
Tymczasem nadchodzą zimowe święta: Bożego Narodzenia, albo raczej Zimowa Fiesta!
Z tej też okazji niestety aura ani drgnęła, niestety...
No ale śnieg jest, więc spoko.

Wystawiłam bałwanki, choinkę i powiesiłam girlandę.
A w środku...






Rano...
Dzieci prosto z łóżek udały się do saloniku, w którym stała już choinka. Pod nią stały pudełka z ozdobami.
Emma nie czekała na zaproszenie, od razu zabrała się za ubieranie choinki.








Lizzy zastała dzieci podczas pracy. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. To takie słodkie...
Tuż przed kolacją dołożyła do stosiku jeszcze jeden prezent. A teraz:

Czas na kolację!











Podczas której odwiedził nas: Papcio Mróz...








Papcio dołożył do stosu swój prezent. Każdy miał dzisiaj znaleźć coś dla siebie. Jednak to Jane dostanie najlepszy prezent!
Ale nie uprzedzajmy faktów.
Zaczęło się rodzinne kolędowanie...
I otwieranie prezentów.
Jane zostawiła dzieciaki z mamą i poszła posprzątać po kolacji. Właśnie wynosiła kolejny stos brudnych naczyń, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
Przeszła w kierunku drzwi wejściowych...
Myślała tylko o jednym : "Żeby to tylko nie była Lidia..."
I...
Zdecydowanie to  nie była Lidia...
Cdn.















2 komentarze:

  1. O ludzie! To ja już się na temat Pana Darcy nie wypowiadam!;) Co tylko zmieniam o nim zdanie, to on zachowuje się na odwrót.
    A co te bliźniaki takie niezadowolone? Mają takie miny, jakby chcieli kogoś zamordować...
    No i Karol...dawno go tutaj nie było...Zobaczymy czy bardzo namiesza! ;D
    Pozdrawiam Kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana! Rzeczywiście coś te bliźniaki jakieś takie dziwne wyszły. Widać geny się nieźle wymieszały. Jak tak teraz patrzę na nich, to masz rację, coś tam im po główkach chodzi... Mam nadzieję, że nie ruszą w simowy świat z morderczą misją! Taa Karol widać jednak nie zapomniał o Jane. A może to Darcy namówił go do tego, mówiąc: "Na co czekasz? Do dzieła!" (cytat z Jane Austen) Zobaczymy... Pozdrawiam cieplutko:)

      Usuń