wtorek, 1 grudnia 2015

87. Zerwane zaręczyny!

Hej Kochani!
Jak tam u Was? Jest początek tygodnia a ja już wypatruję weekendu...
Czasem tak jest.
Więc trzymajmy się dzielnie i póki co sprawdźmy co tam stało się u naszej rodzinki...

***
Lili nie mogła zwlekać z przekazaniem złych wieści swojej siostrze. Wiele by dała za to, by nie musieć jej mówić, jakim Simem jest George. 

Drzwi otworzyła jej Luna
- Cześć Luna, jest Molly?
- Tak, chyba bierze prysznic u siebie. Wejdź!

Kiedy szła w stronę pokoju Molly serce jej waliło, jak młot...

A gdy zobaczyła uśmiechnięta twarz swojej siostry, na tle ślubnych dekoracji, ubrań, kwiatów... serce niemal jej pękło.
- Molly, może przejdziemy się nas rzekę? Porozmawiamy...
- Pewnie, zobaczysz moją nową kieckę! W Black Friday zaszalałam! Zaraz będę gotowa.
Kiedy doszły na miejsce, Lily zaproponowała siostrze by usiadły.
- Molly, chciałam z tobą porozmawiać, powiedzieć ci ...
Zaczęła mówić, starając się, jak najdelikatniej przekazać tę okropną wiadomość. Zakończyła krótko:
- Tak mi przykro kochanie.

- Ale, to na pewno był George, może to był  ktoś podobny?
- Nie Skarbie, na pewno. Zrobiłam mu nawet zdjęcie - Lily zobaczyła, jak jej słowa gaszą szczęście z twarzy Molly.

- O Boże, co jest ze mną nie tak? Dlaczego nie mogę znaleźć prawdziwej miłości? Czy to moja wina?
Molly wpadła w otchłań rozpaczy.

- Chodź tu do mnie Kochana. To nie jest twoja wina, jesteś cudowną, wrażliwą dziewczyną! To on jest tu winny, nie ty...
- Lily, ja muszę z nim porozmawiać. Teraz!
Lily doskonale rozumiała swoją siostrę, ale upewniła się:
- Skarbie, jak chcesz, to mogę zostać, jestem w końcu świadkiem tego całego zamieszania...
- Nie, chcę to zrobić sama.
Wybrała numer George'a i poprosiła by zjawił się czym prędzej w miejscu ich nocnych spotkań.

George zjawił się błyskawicznie. Niczego nie podejrzewając, na powitanie ucałował dłonie swojej narzeczonej:
- O, nowa sukienka! Pięknie w niej wyglądasz Kochana!
- Kochana? Jestem dla ciebie kochana?
George patrzył na nią nieco zdziwiony, zaskoczony.
A w Molly coś pękło.Krzycząc wygarnęła mu wszystko to, co usłyszała od Lily. Nie mogła przestać wylewać w słowach swojego żalu i bólu. Oj, nie były to miłe dla uszu George'a słowa.

Trochę mu zajęło poskładanie tego wszystkiego w całość. Kiedy wreszcie dotarło do niego, że to nie jest zwykła kłótnia zakochanych, wyszeptał:
- Przepraszam Molly, jestem skończonym idiotą!
I chociaż Molly nie lubiła nigdy używać jakichkolwiek epitetów, tym razem powiedziała:
- I tu bym się z tobą zgodziła!
- Ja, ja nie chciałem... nie chciałem cię skrzywdzić. Przecież wiesz... Daj mi jeszcze jedną szansę, błagam! Daj szansę nam!
- Nie ma już nas, George.
- Ale, co z naszym ślubem? Co z prezentami?
- To akurat najmniejszy problem. Poproszę Lily żeby wszystko odwołała. A mogło być tak...-
 Nie dokończyła.

Czuła, że za moment rozklei się, zaleje łzami. A nie chciała by on to widział. Pobiegła w stronę domu, zostawiając George'a z miną nieszczęśnika.
***

A tymczasem w Wierzbowej Zatoczce...

Lily pielęgnuje rośliny w Ogrodzie Alicji, bo tak postanowiła go nazwać. Nie narzeka na brak pieniędzy, ale chciała sprawdzić, ile są warte winogrona w jej wyposażeniu.
Nie uwierzycie! 110.346,00 $ - za same winogrona!  Nieźle, nie?

Jejku, musimy wracać do pokoju małej, Candy zaraz wyskoczy z kołyski...
No i wyskoczyła. Miała być dziewczynką o długich, miodowych włosach i morskich oczkach, ale widać ciężko u mnie z takimi modami. Ważne, że jest śliczną i dobrą dziewczynką, która niewątpliwie wniesie do naszego domu dużo ciepła.

Lily przytuliła swoją córeczkę, złożyła jej urodzinowe życzenia i

w ramach prezentu - zafundowała małej domek - statek piracki!
No ale nasza Candy zdecydowanie wolała bujanie na drabinkach. Ok, w końcu to mały łobuziak!

Kiedy mała bawiła się na przydomowym placu zabaw, Lily udała się do biblioteki. Miała ogromną nadzieję poznać kogoś nowego, kto byłby kandydatem na kolejnego tatusia.
Zamiast tego, już w progu, zauważyła George'a buszującego w internecie. No i nie mogła sobie podarować:

Zrobiła mu awanturę tak głośną, że chciano ją wyprosić z biblioteki. Lily sprytnie wytłumaczyła się burzą hormonów, bo w końcu jest w ciąży! I dalej wyrzucała wszystkie żale na naprawdę zawstydzonego George'a.

Była wyraźnie z siebie zadowolona. Ulżyło jej nieco, choć zrobiła z siebie niezłe widowisko.

I nagle zobaczyła po drugiej stronie biurka całkiem fajnego nieznajomego
- Cześć, jestem Lily!
- Cześć, Stefan. Jestem Stefan Tyler. Zawsze tak krzyczysz, jak masz burzę hormonów?

A w domu:
Will i Fleur wrócili ze szkoły. Niestety nie przynieśli szóstek.
 U progu domu powitała ich Candy:
- Chcecie się pobawić w piratów? Mama kupiła nam statek!
I już zajmują miejsca na pokładzie. Wyruszają w rejs własnym statkiem pirackim w cudowny, dziecięcy świat wyobraźni!

Cdn.

I to tyle moi Kochani Czytelnicy. 
Chciałabym Was w tym momencie zapewnić, że sprawa z Georgem została definitywnie zakończona... Jednak niestety naszą Molly czeka jeszcze jeden cios. 
Może tym razem ktoś nieco osłodzi tę gorycz?

Do zobaczenia w piątek, wpadniecie?


10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, cudowny odcinek <3 i Candy! Wykapana ja, tylko w mniejszej wersji! Czekamy do piątku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Juleńko, trochę się obawiałam Twojej oceny małej Candy. Ciesze sie,że Ci się spodobała. Do piątku:)

      Usuń
    2. Wszystko co robisz, Maju, jest dla mnie piękne. Jesteś bardzo zdolną i pracowitą osobą :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Nie martw sie, na pewno wszystko się ułoży. Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Ehh no cóż może Molly znajdzie sobie kogoś lepszego... c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję. Może trochę jej w tym pomogę... Pozdrawiam Cię i życzę miłego dnia:)

      Usuń
  5. Molly biedactwo! ;( George to idiota i nie zasługiwała na Molly!

    OdpowiedzUsuń