Jest, nareszcie nadszedł Ten dzień!
Dzień, w którym nasze Gołąbeczki wreszcie powiedzą sobie sakramentalne: Tak.
Pewnego dnia, wczesnym popołudniem niewielka grupa gości zebrała się w niewielkim Kościółku, w Wierzbowej Zatoczce.
Młody Pan niespokojnie zerkał na zegar. To już ten czas, a Lily wciąż nie ma. Może się rozmyśliła? A może...
Dosłownie na minutę przed ustaloną godziną drzwi otwarły się i do środka weszła skąpana w świetle słońca panna młoda.
Nie miała na sobie tradycyjnej sukni ślubnej, ani welonu. Ubrana była w elegancką koronkową suknię w kolorze ecru, bogato zdobioną kwiecistym haftem. Motyw kwiatu lilii przewinął się też w jej lekko upiętych włosach. Nie była zwykłą Panną Młodą, ale umówmy się to przecież nasza Simama, niezwykła kobieta!
Jak już wcześniej ustalili, towarzyszyli im tylko Ci, którzy mogli przybyć na ich wielkie święto. Ci, których dzisiaj nie będzie, małżonkowie odwiedzą ze słodkim poczęstunkiem w najbliższych dniach. Jednak nie wyobrażali sobie, żeby mogło dzisiaj zabraknąć Mii, owocu miłości Lily i Leo.
Po krótkiej, ale jakże pięknej przysiędze małżeńskiej, padły wreszcie słowa:
- Możesz pocałować swoją żonę.
Posypało się konfetti, padły gromkie oklaski i serdeczne życzenia.
Później nadszedł czas na tort. Dzieci śpiewały Sto Lat młodej parze, która...
Podzieliła się pierwszym kawałkiem tortu. Oby ich życie też obfitowało w tyle słodkości co to ciasto!
A kiedy już skończono pierwsze toasty i goście posilili się poczęstunkiem, naszedł czas na dobrą zabawę.
Jednak nie wszyscy dobrze się bawili. Mikołaj siedział topiąc smutki w soku ze świeżo wyciskanych pomarańczy. Liczył na to, że będzie mu towarzyszyć Ania, tymczasem jej ani widu ani słychu...
Młody nie wytrzymał. Wystukał jej numer i:
- Ania? No hej! Myślałem, że będziesz tu na ślubie ze mną?
Po drugiej stronie padły słowa przeprosin:
- Przepraszam Mikołaj, ale korki przeciągnęły mi się aż do teraz. Zaraz wychodzę.
- To super! Czekam na ciebie przy wejściu głównym.
Mikołaj usiadł na ławce przy wejściu i spokojnie czekał. Kiedy wreszcie zjawiła się jego ukochana... aż zaniemówił z wrażenia.
- Pięknie wyglądasz.
Ania rzeczywiście wyglądała przepięknie.
Przywitali się serdecznie i poszli wspólnie pogratulować Lily i Leo.
Ania złożyła niezwykłe życzenia młodej parze, wplatając w nie cytaty o miłości z literatury i znanych piosenek. Lily spodobał się taki życzeniowy paczłork, podziękowała i zaprosiła młodzież do zabawy.
I chociaż młodzi uwielbiali taniec i zabawę, tym razem postanowili:
Nieco oddalić się od reszty gości by usiąść w zacisznym zakątku, ciesząc się jedynie własnym towarzystwem. Padło wiele ciepłych słów. Oboje jakby upojeni magiczną atmosferą pełną miłości - zapewniali się wzajemnie o tym, jak ważni są dla siebie.
Wtedy pocałowali się po raz pierwszy. Wtedy też zostali oficjalnie parą. Mikołaj ma Anię a Ania Mikołaja!
Oj, od tego wszystkiego bidulek aż dostał zawrotów głowy. Za dużo miłości, oj za dużo!
Niedługo potem impreza dobiegła końca. Goście rozeszli się do swoich domów.
Następnego dnia, od samego rana Lily zabrała się do pieczenia ciast. Postanowiła upiec swoim starszym dzieciom ich ulubione ciasta. Postanowiła zacząć od najstarszych.
Wcześniej tylko pomyślała, które dzieci były na imprezie:
Była Candy i Cole; Annie - z przyprószoną siwizną głową; Marta i Sara; Była Patrycja i Mia no i domownicy.
Zatem odwiedzi dzisiaj Williama i Fleur!
William zawsze uwielbiał ciasto czekoladowe, a
Fleur eleganckie biało-czarne!
Jeśli czas pozwoli to wpadnie jeszcze z wizytą do bliźniaczek: Igi i Oli. Tak dawno ich nie widziała!
One od zawsze uwielbiały ciasto z różową, truskawkowo-malinową polewą!
Zaczęli od domu Williama. Pukali kilkakrotnie, ale nikt nie otwierał. Dopiero gdy energiczniej zapukali usłyszeli zza drzwi ciche:
- Proszę wejść, otwarte!
Weszli z radosną nowiną, ale w środku nie panowała wesoła atmosfera. Wręcz przeciwnie, na sofie siedział Marek, syn Williama pogrążony w rozpaczy.
Lily poczuła, wiedziała...
Mogła się tego spodziewać, ale kiedy to się naprawdę stało, nie mogła, nie chciała tego do siebie przyjąć:
William i Fleur nie żyją!
To było straszne, niewyobrażalnie bolesne. Która matka byłaby na to gotowa? Lily zalała się łzami. Leo próbował wesprzeć żonę, ale to wszystko było na nic.
Spędzili z Markiem całe dwie godziny. Kiedy pierwszy szok minął, Lily spokojnie porozmawiała ze swoim wnukiem.
Poczęstowała chłopca ciastem i poczekała na powrót jego mamy z pracy. Marek opowiadał o swoim tacie przegryzając czekoladowe ciasto śmiejąc się to znów płacząc.
Lily poprosiła Leo by jednak zaglądnęli do Newcrest do domu Fleur i Annie.
Chciała zobaczyć, jak sobie radzi jej córka bez starszej siostry. Annie cieszyła się z ich wizyty. Coraz bardziej samotność daje się we znaki. Wtedy to Lily zapytała:
- Może przeprowadzisz się do Oazy Zdrój, do domu Niny? tam zawsze ktoś jest: jak nie Nina to Adam albo Natalia.
- Nie wiem, przemyślę to!
***
Po powrocie z tych jakże smutnych wizyt, przed domem zastała uśmiechniętą Emilkę:
- Mamuś, dostałam szóstkę!
Lily przytuliła mocno mała do siebie:
- Ciesze się słoneczko! To co? Robimy urodzinki?
- Tak! Robimy!
Cdn.
Tak więc przed nami urodzinki Emilki. Nasza kolejna Simmama zostanie nastolatką, jej! Odwiedzimy też Igę i Olę. Pamiętacie nasze zbuntowane bliźniaczki? Wyobraźcie sobie, że i one przeszły małe metamorfozy. W ich rodzinach też się nieco pozmieniało...
A i jeszcze Mikołaj! Chyba czas na Bal Maturalny!
Zapraszam kochani do komentarzy. Może macie jakieś propozycje, życzenia? Pozdrawiam Was wszystkich jak zawsze cieplutko:)
Strasznie smutno zrobiło mi się po przeczytaniu tego posta. Bardzo przywiązałam się do twoich simów. Już wolę nie myśleć co będzie, gdy przyjdzie czas na moją Igę. Pisałaś, że coś się pozmieniało, boję się, że coś się stało. Pozdrawiam Iga
OdpowiedzUsuńNie Iga, nie stało się nic złego! Przynajmniej na razie! Zobaczysz za tydzień. A potem, kiedy już... no wiesz, obiecuję Ci Kochana, że w przyszłości będzie jeszcze inna Twoja Iga, którą będziemy obserwować. Takie to już jest to simowe życie, szybko mija... Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę miłego dnia:)
UsuńJak się cieszę! Od razu poprawiłaś mi humor.
UsuńIga ;)
To takie smutne, gdy simowie odchodzą. ;(
OdpowiedzUsuńTak, wiem... Ten challenge to taka moja wewnętrzna walka pomiędzy moimi wartościami a zabawą, traktowaniem gry z przymrużeniem oka. Ale zawsze, jak simy odchodzą, czuję smutek. Chyba coś z moją głową jest nie tak? Pozdrawiam Cię i ściskam:)
UsuńWszystko z twoją głową w porządku. :D Niby mówią, że to tylko piksele, ale naprawdę do tych "pikseli" można się przywiązać. Tak samo w innych grach np. Life is Strange lub The Walking Dead.
Usuń