piątek, 13 kwietnia 2018

174. Przystojny Wojskowy... Kolejna ciąża


Elizabeth poznała już pierwsze uroki macierzyństwa.

Doskonale wiedziała, że opieka nad kolejną trójką dzieci, to będzie prawdziwe wyzwanie.
Dlatego też ceniła sobie z całego serca każdą pomoc w tym trudnym czasie.









Mogła liczyć na swoją przyjaciółkę Charlottę, która ostatnimi czasy często bywała w Longbourn.








Niejednokrotnie zostając do późnych godzin wieczornych. By zjawić się ponownie jeszcze w godzinach dopołudniowych.






Niejednokrotnie Lizzy widywała Charlottę w towarzystwie pana Collinsa. Obojgu należał się solidny odpoczynek po godzinach spędzonych na przewijaniu i noszeniu niemowląt. Zatem nie przywiązywała nawet do tego uwagi, jak często tych dwoje znika w odosobnieniu, w ogrodowym zaułku.
Sama nie wie dlaczego tak bardzo poruszyła ją wiadomość o ...
Ale od początku:
Zbliżała się data wyjazdu pastora. Z kolei w domu Lucasów przygotowywano się do urodzin młodszej siostry Charlotty, Marii. Postanowiono połączyć te dwie okazje i urządzić jedną imprezę: urodzinową i pożegnalną.
Lizzy z ogromna radością wzięła wychodne. Niania zaopiekuje się jej maleństwami a ona sama będzie mogła odpocząć wśród dorosłych.
Przed wejściem do Lucas Longe czekała na nią Jane.
Dziewczyny padły sobie w ramiona. Odkąd Jane zamieszkała w Wierzbowej Zatoczce nie bywała w domu Lizzy, zajmowała się mamą i babciami.

Kiedy już się przywitały, Jane od razu powiedziała co jest na rzeczy:



- Kochana Lizzy, wiem, że jesteś teraz w zupełnie innej rzeczywistości. Pochłonięta pieluchami, mlekiem i dziecięcym płaczem, ale nawet nie wiesz ile się tu dzieje!
- To zaczynaj... - zachęciła siostrę
- Po pierwsze nasz brat Adam wyjechał do San Myshuno. Podobno znalazł sposób by spotkać się z Mają. Nie mam jednak żadnych konkretnych informacji. Po drugie, wrócił Wikham i wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby się tutaj pojawił. A po trzecie - Jane zaczerpnęła powietrza - Po trzecie: pan Collins oświadczył się Charlocie a ona go przyjęła!
Lizzy spojrzała na siostrę ze zdumieniem:
- Charlotta? Przyjęła pana Collinsa? Ależ to niemożliwe!
- To prawda Lizzy. Zresztą wejdź do środka, sama się przekonasz.
Rzeczywiście, kiedy tylko weszła, natknęła się na nich. Siedzieli wpatrzeni w siebie, trzymając się za dłonie . Cicho do siebie mówili. Kiedy zauważyli, że nie są sami, wstali szybko by powitać gościa.
- Kuzynko Elżbieto - powiedział pastor - Masz przed sobą najszczęśliwszego z ludzi.
I dodał całą masę komplementów pod adresem "Drogiej Charlotty". Jego monolog trwał by zapewne jeszcze długo, gdyby nie wołanie z salonu:
- Tort! Zapraszamy na tort!
Przy stole suto zastawionym słodkimi, kolorowymi przekąskami stała Maria, dzisiejsza solenizantka. Wszyscy zbiegli się wokół jej drobnej postaci śpiewając radosne : Sto Lat!
Maria zdmuchnęła świece i w sekundę stała się nastolatką. Szczęśliwą nastolatką. Bo oto oficjalnie ogłoszono zaręczyny pana Collinsa i Charlotty. Teraz Maria nie musi się martwić tym, że jej siostra zostanie starą panną.
Towarzystwo ruszyło na poczęstunek...




Wśród zaproszonych gości nie brakowało atrakcyjnych młodych panów, wyraźnie zainteresowanych naszą Lizzy. Nie spodobało się to jej starszemu bratu. Ale... powiedzmy sobie szczerze, co mu do tego!?
Zwłaszcza jeden z gości, przystojny wojskowy w galowym mundurze, zwrócił uwagę Lizzy.
Był to niejaki John Carter, dowódca jednego z regimentów liniowych. Swoją nieporadną próbą flirtowania, skruszył serce Lizzy, która resztę wieczoru spędziła w jego towarzystwie.
Postanowiła też nie owijając w bawełnę opisać mu swoje wyzwanie.
Carter zmieszał się nieco, bowiem zupełnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Jednak przeanalizował wszystko to, co usłyszał i postanowił wziąć udział w tym jakże odpowiedzialnym zadaniu.
Nie czekając na zakończenie imprezy postanowili udać się niezwłocznie do Longbourn.
Właśnie przechodzili do wyjścia, kiedy centralnie, w samych drzwiach stanął Wikham:
- O widzę, że wychodzisz. - powiedział i dorzucił - Widzę, że nie sama.
- Też cię serdecznie witam - odpowiedziała Lizzy z nutką złośliwości w głosie.
- Poczekaj, chciałem... - próbował uratować sytuację Wikham.
- Poczekam na zewnątrz - oznajmił Carter zostawiając ich samych.
- Więc chciałeś... - zaczęła po wyjściu Cartera Lizzy.







- Chciałem przeprosić cię, za to, że zostawiłem cię bez pożegnania. Sprawy jednak zaszły za daleko. Musiałem zebrać fundusze... Gdyby nie Darcy! Nie musiałbym teraz tak biedować! Pewnie mnie teraz nienawidzisz.





- Nienawidzę? Jakże daleka jestem od tak złych uczuć! Po prostu rozumiem, że każdy, nawet tak obrotny człowiek, musi za coś żyć. Jednak teraz nie pora na tego typu rozmowy...

Pożegnała Wikhama, który zniknął z tanecznym pląsie z uradowaną Marią.



Charlotta wybiegła pożegnać gości. Poprosiła Lizzy by ta przyjechała na jej ślub w charakterze druhny. Lizzy tylko skinęła głową. Tak bardzo żałowała swojej najbliższej przyjaciółki. W końcu miała wyjść za najgłupszego człowieka jakiego znała!
Przed wejściem czekał na nią Carter. W wojskowej czapce prezentował się jeszcze przystojniej.
Lizzy postanowiła, że nie będzie dzisiaj rozmyślać ani nad Wikhamem ani nad Charlottą.
Skupi się na sobie i na swoim wyzwaniu.
Tym bardziej, że oto:
Istnieje szansa na bliźnięta!
Tuż przed świtem Carter opuszcza Longbourn. Ma ochotę powiedzieć:
"Zadanie wykonane, panie generale". W zamian na pożegnanie mówi:
- Mam nadzieję, że sprostałem wykonaniu tej dziwnej misji! Jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebować, daj znać. Chciałbym też dowiedzieć się jako pierwszy o tym, że zostałem ojcem.
- Oczywiście, dam znać!
Lizzy była wykończona. Nie wróciła już jednak do ciepłego łóżeczka. Musiała zając się dziećmi.
Mała Uleńka też już wstała i prosiła o wspólną zabawę.







Lizzy nie mogła zapomnieć też o ogrodzie.
W kolejnych dniach postanowiła chociaż po kilka simowych godzin poświęcić na opiekę nad roślinami.

Któregoś popołudnia przydreptała do niej Ula. Była zasmucona, bo miała "wypadek" z nocniczkiem.





Coś było na rzeczy. O ile inne umiejętności mała zdobywała bez problemu, tak jeśli chodzi o nocnik, to czysta katastrofa. Często się nocnik się bagował i Ula nawet, jak chciała, to nie mogła z niego skorzystać. Lizzy rzuciła okiem na umiejętności córeczki. Była naprawdę z niej dumna. Może zgodnie z zasadami urządzić jej urodzinki. Ula zareagowała
z prawdziwą radością.
- Tak! - krzyknęła - A upiecesz mi torcik cekoladowy?
No i Lizzy piecze. Z sercem na ramieniu:
- Oby się tylko udał!

Cdn.
Pozdrawiam Ulę, moją Czytelniczkę 💖








4 komentarze:

  1. Ooo...Czyżby kolejne bliźniaki? Lizzy przejdzie do historii jako mama mająca najwięcej mnogich ciąż :D
    Ale mi się spodobał ten wojskowy! Oby to byli chłopcy...Może odziedziczą po nim urodę...Zresztą Eli też jest śliczna. W tej nowej fryzurze wygląda tak pięknie!
    Obstawiałam, że pan Collins będzie zarywał do Jane. W końcu to siostra bliźniaczka Lizzy. Także...Biedna Charlotta. Może jednak będzie z nim szczęśliwa...
    Czyżbyś przechrzciła Ulkę na Olę? Spoko. Najlepsze jest to, że u mnie też tak często jest. Że zostaję Olą. Hihi!
    p
    Pozdrawiam!
    https://simsulagames.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj przepraszam. zaraz poprawię imiona! To dlatego, że mam ostatnio bardzo aktywną czytelniczkę Olę, która na maila wysyła mi masę korespondencji. Niestety przeważnie to gotowe scenariusze do mojej rozgrywki. Jednak ja podjęłam się niewykonalnego i wplotłam bardzo luźną interpretację Dumy i Uprzedzenia, więc ciężko mi wytłumaczyć, że raczej nie skorzystam. Nie wiem, czy Ty tez miewasz na blogu takich "podpowiadaczy". Pozdrawiam Cię moja Uleńko i już lecę poprawić imię. Czy wspominałam już, że Ula pojedzie do mojej rozgrywki na YouTube?

      Usuń
  2. Tak. Wspominałaś :) i bardzo się cieszę!
    Ja nie mam żadnych "podpowiadaczy". Nawet nie wiem czy ktoś w ogóle odwiedza mojego bloga bo nie ma komentarzy ani nikt nie wypełnia ankiety.
    Ale pożyjemy, zobaczymy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ze mnie gapa! Znowu napisałam to jako komentarz a nie odpowiedź. Wybacz!

      Usuń