Wszystkiego Najlepszego z okazji Dnia Mamy!
❤️❤️❤️
Dla naszej Simmamy i wszystkich Mam na Świecie!
Witajcie Kochani,
to będzie cudowny dzień dla naszej Lily, bo czy jest coś, dla kochającej mamy, piękniejszego
od szczęścia jej dzieci?
Na horyzoncie pojawi się też ON, który nareszcie wyzna jej...
***
Ostatni odcinek zakończyliśmy informacją o narodzinach Mikołaja.
Jednak cofnijmy się nieco, do godz. 15.00 tego dnia, kiedy to nasza Mia przynosi ze szkoły "6"!
Lily piecze dla córeczki tort czekoladowy, chociaż sama nie bardzo ma na niego ochotę. To wszystko przez te mdłości...
Teraz czas na zaproszenie taty!
- Hallo, tata? Tu Mia! Pamiętasz, co obiecałeś mi w moje poprzednie urodziny? Aha, aha! No to czekam!
Mia odłożyła telefon.
- Zaraz przyjedzie! Idę się przebrać.
I rzeczywiście wkrótce zjawił się, jak zawsze elegancki Leonardo DiCaprio.
Złożył córeczce życzenia urodzinowe i poszedł przywitać się z Lily.
Był pozytywnie zaskoczony metamorfozą, jakiej poddała się nasza Simmama:
- Wyglądasz olśniewająco! Jak miło mi cię widzieć!
Lily promieniała. Czuła się i wyglądała wspaniale.
A może sprawiała to, jego obecność?
Sto Lat Mia!
Tort był przepyszny, nawet Lily spróbowała kawałeczek. W czasie deseru Leo zapytał o to, jakie plany ma Mia i czy nie zechciałaby z nim zamieszkać.
Solenizantka zgodziła się z prawdziwą radością i jak tylko wstała od stołu, pobiegła się spakować.
Tymczasem Leo poprosił Lily o rozmowę w cztery oczy...
Był dziwnie spokojny, skupiony... Słowa gdzieś uwięzły mu w gardle. Nagle odchrząknął, przełknął ślinę by wreszcie powiedzieć, że...
Ale nic z tego. Lily nagle zerwała się i pobiegła do szpitala.
Zaczął się poród.
Na świat przychodzi Mikołaj.
Mia przeprowadza się do domu Leo, do Newcrest. Ale nie opuszcza nas na dobre, wciąż jest częstym gościem w naszym domu.
Proponuje nawet mamie swoją pomoc:
- Zajmę się maluchami mamo, a ty możesz się spokojnie bawić na weselu Oli i Igi.
- Tak? A ty nie pójdziesz?
- Mamo, wiesz, że takie imprezy są nie dla mnie. To zresztą będzie kameralna impreza, dziewczynki i tak zostaną w domu. Chętnie się nimi zajmę.
- Dziękuję córeczko.
Następnego dnia Lily udała się w swojej nowej sukni do Portu. Tam też urządzone było podwójne wesele naszych bliźniaczek, które wraz z narzeczonymi czekały na zaproszonych gości.
Za suknie, makijaż i fryzury odpowiadała Oliwka. Sama też prezentowała się wspaniale.
Jako pierwsi ślubowali sobie Ola i David. Oboje przejęci, nieco stremowani wyglądali, jak bohaterowie przedwojennego romansu.
Później pod łukiem stanęli: Billy i Iga. Po tej parze nie było widać żadnego skrępowania. Wymieniali się obrączkami, głośno i wyraźnie podkreślając swoje niepohamowane temperamenty. O nich śmiało by można powiedzieć, że są jak para latynoskich kochanków.
Iga, jako pierwsza chwyciła nóż i jednym cieciem pokroiła tort, w rytm melodii wygranej jej przez chłopców na trąbkach. To było szalone wesele!
Oczywiście nie mogło zabraknąć spotkania z rodzinką przy stole, wspólnych rozmów, dowcipów. To Lily ceniła sobie najbardziej.
Bawiła się doskonale...
Pogratulowała Patrycji urządzenia tak niezwykłej imprezy.
Patrycja odpowiedzialna była również za rejs, podróż poślubną naszych świeżo poślubionych bliźniaków.
W który wypłynęli zaraz po imprezie.
- Oj dziewczyny, super się dzisiaj spisałyście! Jestem z was taka dumna! Jestem wykończona, lecę do domu...
- Tak, jedź koniecznie do domku. I pamiętaj mamusiu, że wszyscy cię bardzo kochamy! Bardzo!
To było trochę dziwne, bo zwykle dziewczyny nie są aż tak wylewne. Przynajmniej nie tak zbiorowo. Ach, chyba wszyscy już jesteśmy zmęczeni...
Ktoś podszedł i zapytał o statek. Oliwia odpowiedziała:
- Już godzinę temu odpłynął!
Coś jeszcze wyjaśniała, ale Lily już nie słyszała. Przechodziła przez ulicę... kiedy zobaczyła
Stojącą na przystanku postać.
- Oj dziewczyny, super się dzisiaj spisałyście! Jestem z was taka dumna! Jestem wykończona, lecę do domu...
- Tak, jedź koniecznie do domku. I pamiętaj mamusiu, że wszyscy cię bardzo kochamy! Bardzo!
To było trochę dziwne, bo zwykle dziewczyny nie są aż tak wylewne. Przynajmniej nie tak zbiorowo. Ach, chyba wszyscy już jesteśmy zmęczeni...
Ktoś podszedł i zapytał o statek. Oliwia odpowiedziała:
- Już godzinę temu odpłynął!
Coś jeszcze wyjaśniała, ale Lily już nie słyszała. Przechodziła przez ulicę... kiedy zobaczyła
Stojącą na przystanku postać.
To Leo!
- Co ty tutaj robisz? - zapytała go Lily - Przecież miałeś być już w drodze na plan filmowy.
- Chciałem, musiałem z tobą porozmawiać. Nie chciałem ci psuć tej imprezy, więc czekałem... Możemy usiąść?
- Tak, oczywiście.
Lily nie miała pojęcia o czym tez chce z nią porozmawiać.
- Z Mią wszystko w porządku? - wypaliła
- Tak spokojnie. Jest u ciebie, pilnuje dzieci. Zajrzałem do nich w drodze do portu. Nie o tym...
Kiedy usiedli Leo tym razem zdecydowanym, męskim głosem zaczął:
- Wiesz, że jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym? Najważniejszym...
- Taaa- przerwała mu Lily z uśmieszkiem w kąciku ust - Leo, dla ciebie najważniejsza jest twoja kariera!
Ale on nie dał zbić się z tropu
- Lily, otóż moja droga, mylisz się. Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię!
Lily spuściła głowę, zupełnie nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
Leo delikatnie przytulił ją i powiedział
- Wiem, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że masz swoją misję, swoje wyzwanie, ale...
- Kochana, kiedyś się w końcu skończy to szaleństwo z porodami. Prawda? I wtedy chce być przy tobie. Tylko czy ty, czy ty zechcesz?
- Zechcę! Będę przy tobie, jak tylko moja misja się skończy. Obiecuję.
- No to jesteśmy umówieni - podsumował swoje wyzwanie Leo - bardzo się cieszę
- I ja kochanie.
- Pa skarbie, nie mówię żegnaj, mówię: do widzenia!
- Do widzenia Leo, uważaj na siebie.
I wracali: Leo na plan filmowy a
Lily do domu.
Ledwo przekroczyła próg swojej willi, już z salonu wychodzi uśmiechnięta Mia:
- Dobrze się bawiłaś?
- Tak, było cudownie!
- A potem?
- To znaczy? - i nagle zrozumiała, że Leo musiał z córką rozmawiać na temat ich wspólnego życia, kiedyś tam... - Potem też!
Zaczęły się śmiać. Lily weszła do salonu i stanęła, jak wryta
- O matko! A co tu się stało?
Pokój tonął w kwiatach i prezentach. Lily przyszło przez myśl, że to może Leo... ale kiedy odwróciła się, zobaczyła jak Mia trzyma bukiet kwiatów i woła
- Sto lat mamusiu, to kwiaty z okazji twojego święta! Dziewczyny ci nie mówiły? Te są ode mnie a reszta od wszystkich twoich dzieci. Chyba nie myślałaś, że zapomnieliśmy?
Lily łzy napłynęły do oczu
- Ja, ja zapomniałam, że to dzisiaj był dzień Mamy. Tak się skupiłam na weselu... Pewnie dlatego dziewczyny były takie kochane, chciały żebym już była w domu!
- Tak bardzo dziękuję, dziękuję za wszystko. Mam naprawdę cudowne dzieci!
- Nie mamusiu, to ty jesteś najcudowniejszą mamą na świecie!
Wszystkim najcudowniejszym Mamom na Świecie
składam moc życzeń!