Ale nie uprzedzajmy faktów.
***
Po Weselu Charlotty i Pana Collinsa, całe towarzystwo zostało zaproszone do Rosings park, posiadłości Lady Katarzyny de Bourgh.
To tam niespodziewanie pojawił się Mark Darcy ze swoim kuzynem Fitzwilliamem.
Właściwie nie było w tym nic dziwnego, ponieważ Lady Katarzyna była ich ciotką. Jednak czy to nie dziwny zbieg okoliczności, że zjawiają się akurat podczas wizyty Elizabeth?
Obaj zresztą ciągle towarzyszą Lizzy, która otwarcie wyraża swoją opinię na temat Marka.
Wcześniej jednak musiała wysłuchać niezbyt przyjemnych uwag Lady Katarzyny de Bourgh na temat gry na fortepianie:
- Panno Scott, muszę to wyraźnie podkreślić, ze nigdy nie będzie pani dobrze grać bez ciągłych ćwiczeń!
Obaj panowie byli nieco zawstydzeni brakiem taktu ich ciotki, jednak sama Lizzy nie brała sobie tego serca.
Aby zmienić temat pułkownik Fitzwilliam zapytał Lizzy, w jakich okolicznościach poznała Marka.
- Podczas Studniówki!
Elizabeth bez ogródek wyznała całą prawdę wraz ze słowami, jakie wówczas usłyszała od Darcy'ego:
- Karol Bingley zachęcał Marka do zatańczenia ze mną, jednak okazało się, że jestem nie dość ładna, by się skusić!
Roześmiała się głośno i powróciła do gry.
Mark podszedł do nich, chciał usprawiedliwić swoje zachowanie:
- Byłem wtedy onieśmielony. Z trudem nawiązuję nowe znajomości...
Jednak Lizzy nie przyjmowała tego, mówiąc:
- Nie gram, jak sama Lady Katarzyna zauważyła, zbyt dobrze. jednak mogę mieć pretensje tylko do siebie. Nie poświęciłam dość czasu na ćwiczenia. Może zatem musi pan więcej ćwiczyć?
Lady Katarzyna nie była zadowolona z tego, że nie uczestniczy w rozmowie toczącej się przy fortepianie.
Kilka razy wyraziła ostro swoją opinię. Pewnie też dlatego Lizzy wraz z pułkownikiem opuściła salon. Oboje nie mieli ochoty na przyjmowanie słów krytyki i samobiczowanie.
Udali się na zewnątrz.
Rozmawiali o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie Lizzy zapytała, czy Fitzwilliam zna Karola Bingley'a.
Wtedy to usłyszała coś, czego wolała by nie wiedzieć:
- Znam Karola i wiem, że Mark uchronił swojego przyjaciela przed niefortunnym związkiem. Co prawda nie wiem z kim...
- Jak to? - niemal krzyknęła Lizzy.
- Nie znam szczegółów, ale wiem, że istniały pewne zastrzeżenia co do jej rodziny i jej samej...
Do uszu Lizzy nie docierały już żadne dźwięki. Ciągle słyszała :
- Pewne zastrzeżenia co do rodziny... i jej samej!
Szybko opuściła towarzystwo Fitwilliama i wróciła do salonu. Chwilę później wraz z Charlottą i panem Collinsem wracała na probostwo.
Całą noc źle spała. Myślała o swojej siostrze, o niesprawiedliwości, jaka ją spotkała. I o Marku Darcy, który przypisywał sobie prawo oceny i ingerowania w uczucia innych osób. Elizabeth bolała głowa.
- Na pewno nie chcesz z nami pójść do Rosings na obiad?
- Na pewno Charlotto. Poczytam listy, wyjdę na spacer. Źle się czuję a Lady Katarzyna pewnie nie ulży mi w bólu.
Charlotta uśmiechnęła się. Doskonale rozumiała przyjaciółkę. Przy Lady Katarzynie ten ból może się jedynie zwiększyć.
Sama jednak nie miała wymówki by opuścić obiad u tej wielkiej matrony, więc wzdychając wyszła.
Elizabeth pogrążyła się w otchłani rozpaczy.
Wciąż myślała o zmarnowanej miłości swojej kochanej siostry i Bingley'a.
W końcu postanowiła wyjść. Myśli nie dawały jej spokoju, a spacer zwykle ją uspokajał. Doszła wąską ścieżką do Kościółka. zatrzymała się przy jeziorku. Było tu tak spokojnie...
Do chwili
Kiedy usłyszała za sobą kroki.
Odwróciła się wystraszona. Jakże zaskoczył ją widok stojącego przed nią Marka Darcy!
Patrzył na nią dziwnym wzrokiem, coś tam jęknął i stęknął.
Nagle zrobił krok do tyłu, jakby chciał sam siebie powstrzymać przed tym co chwilę zrobi. A zrobił coś, o czym nigdy by Lizzy nie pomyślała. Padł na kolano!
- Na próżno próbowałem to zwalczyć. Nie mogę dłużej tłumić moich uczuć. Podziwiam cię i kocham.
I zaczął mówić o tym, że nie powinien zważywszy na jej dziwną sytuację rodzinną, tego robić. Że ma rozterki dumy, wszak Lizzy ma dzieci z nieślubnego łoża! Mówił też o różnicy materialnej i społecznej...
I to właśnie te słowa rozwścieczyły Lizzy, która niemal siłą podniosła go z ziemi.
Lizzy szybko odskoczyła od Marka krzycząc:
- Nigdy nie zabiegałam o twoje uczucia! Jak mogłabym zostać żoną kogoś, kto nie dość, że ma tyle wątpliwości co do wybranki i jej rodziny to jeszcze był sprawcą cierpienia jej siostry!
Darcy próbował cos powiedzieć, ale Lizzy nie dała mu szans, krzyczała coraz głośniej:
- A Wikham?! On też miał to nieszczęście zostać w twojej łasce. Od samego początku, kiedy cię poznałam wiedziałam, że nie wyszłabym za ciebie nawet, gdybyś był ostatnim mężczyzną na świecie!
- Doskonale rozumiem twoje uczucia - powiedział obracając się na pięcie.
Dodał jeszcze:
- Wybacz, ze zabrałem ci tyle czasu. Wiedz, że nie mam żalu i życzę ci szczęścia.
Odszedł zostawiając Lizzy pogrążoną w rozpaczy. Teraz czuła się jeszcze gorzej niż rano. Co za dzień!
Z prawdziwą ulgą opuszczała Hunsford.
Chciała być jak najdalej stąd!
Tęskniła za dziećmi.
W Longbourn powitała ją Jane
- A gdzie jest Ula? - zapytała Lizzy
- Jak to gdzie? W szkole! Chodź kochana, musisz mi wszystko opowiedzieć!
Opowiedziała o nieprzyjętych oświadczynach Marka, ale pominęła sprawę Jane i Karola. nie chciała jej przysparzać dodatkowego cierpienia.
Kiedy Ula wróciła ze szkoły odprawiono urodzinki trojaczków. Już i tak długo czekali na ten moment.
Cała trójka radośnie przeszła do wieku szkolnego.
Nie zabrakło w tej jakże ważnej chwili także ich ojca
Tyle tylko, że Zac Norton znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Biedny osmolony szybko wracał do swojego domu!
Na szczęście obyło się bez ofiar i większych strat. Lizzy śmiała się, że dzieci mają takiego pechowego tatę.
Niestety niebawem sama miała się dowiedzieć o problemach jej własnego ojca...
Cdn.
Cześć! Na polskich stronach jest mnóstwo filmów nt. 100 dzieci, ale z blogową wersją tego wyzwania jeszcze się nie spotkałam - tworzysz ciekawe historie i pięknych simów, więc tym chętniej postaram się nadrobić całego Twojego bloga, gdy tylko znajdę wolną chwilę. Już wiem, że będę niecierpliwie czekać na każdy kolejny piątek ;)
OdpowiedzUsuń(Bardzo spodobała mi się też Twoja youtubowa seria z TS3, ale to juź temat nie na tego bloga :))
Pozdrawiam Cię gorąco
Ver
Ojej, dziękuję! Jak miło czytać tak ciepły komentarz. Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam:)
UsuńAch ile ta Lizzy ma adoratorów! Chyba żadna dziewczyna nie miała w tym wieku już dwóch propozycji zaręczyn \'o'/ Dzieje się, dzieje a na każdy odcinek czekam z niecierpliwością ;) Pozdrawiam Cię kochana i oby tak dalej <3
OdpowiedzUsuńhttps://atramentem-napisane.blogspot.com/?m=1
Dziękuję Kochana! Tak naprawdę to nie ja a sama Jane Austen wymyśliła to romansowanie Lizzy. Dla mnie najważniejsze jest wpleść tę historię w kolejne ciąże i narodziny. pozdrawiam i buziaki:)
Usuń