Jak pomóc moim simowym przyjaciołom w The Sims 4?
Maja postanawia pojechać do nich i zobaczyć, co można zrobić. A przy okazji na własna oczy przyjrzeć się bohaterom znanym dotychczas tylko z ekranu komputera.
I tak codziennie do samej Wigilii Świat Bożego Narodzenia będziecie mogli podglądać, co też nasza Maja tam robi...
Czeka nas też jeszcze jedno rozdanie dodatki TS4 "Psy i Koty".
Informacja w jutrzejszym Blogmas-ie.Zapraszam!
Miałam mały mętlik w głowie...
Czy ja aby nie zwariowałam? Tuż przed świętami, kiesy wszystko się wali i pali i jest tyle do zrobienia, ja rzucam wszystko żeby: Naprawić grę?!
Ale spokojnie, jak wszystko dobrze zaplanuję... Wzięłam do ręki swój Happy Planner i powoli punkt po punkcie pisałam swój plan.
- Po pierwsze: wyjazd do San Myshuno - zrobione!
- Po drugie: Zmiana koloru włosów - zrobione!
- Po trzecie: fryzjer. Sama nie podetnę sobie włosów. Ok, zatem lecę...
Spałam nerwowo obracając się z boku na bok. Wszystko mnie denerwowało: łóżko, poduszka, dziwne odgłosy z zewnątrz...
A kiedy w końcu zasnęłam zadzwonił mój radio budzik. Była dokładnie 7.00
I normalnie to jeszcze poprzeciągałabym się przez kilka dobrych minut. Jednak nie dzisiaj, nie ma na to czasu! Nawet się jeszcze nie spakowałam.
Pod prysznicem myjąc włosy wściekałam się na fryzjerkę, która mi za bardzo obcięła włosy. A miało być 2 cm!
Kolejny punkt programu:
- Poranna kawa.
Tak, tego mi było potrzeba. jeszcze ostatnie notatki w moim planerze i może zjem jakieś płatki...
No dobra, czas się nieco ogarnąć. Wysmarowałam się masłem do ciała z TBS i teraz pachnąca mandarynkami zabrałam się do makijażu.
Nie przesadzałam z "tapetą", makijaż miał być delikatny i odświeżający.
Jeszcze włosy. Gdzie ja podziałam suszarkę?
No dobra, może być. Tylko te włosy! Jak ona mogła mi je tak krótko obciąć? Ale teraz już z tym raczej nic nie zrobię. Idę się pakować.
O rany, już 9.00!
Pakuje ostatnie rzeczy do swojej walizki. Na koniec swój Happy Planner. szkoda, że nie mam do niego takiej specjalnej torby, obawiam się, że w walizce może mi się trochę pognieść.
Musze jeszcze się ubrać i trochę ogarnąć mieszkanie.
Opuszczając mieszkanie w San Myshuno sprawdziłam, czy wszystko zabrałam. Mam nadzieję, że tak...
O jest winda! No to ruszam!
Tuż przed 11.00 docieram do Brindleton Bay.
To tutaj zaczynam swoją Misje!
Jakie były moje pierwsze wrażenia ze spotkania z rodzinką Scott? Zapraszam już jutro, do kolejnego "Blogmas-owego" postu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz