środa, 20 grudnia 2017

Blogmas 06 ❄🎄🎁 Wspominam, naprawiam, wspominam...

Pewnie pomyślicie sobie: jaka ona jest nudna! Wiecznie to samo!
I z góry Was za to przepraszam. Jestem po prostu niepoprawną romantyczką o melancholijnej duszy.
Zmierzałam do Oazy Zdrój, do jakże szczególnego dla mnie miejsca.
Miejsca, w którym 1 maja 2015 roku wszystko się zaczęło.
Nic więc dziwnego, że miałam palpitacje serca i dziwne uczucie upojenia emocjonalnego.

Drzwi otworzył mi Filip, który od razu przeszedł do rzeczy:
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś! Żyjemy w domu pełnym łysych, niemal gołych simów. O braku mebli nie wspominając! Wejdź proszę.





Wchodząc do "Domu Niny", czułam się, jakbym przekraczała próg świątyni.
Usłyszałam delikatny, wysoki kobiecy głos:
- To ona? To naprawdę ONA?
- Tak, ciii - potwierdził Filip




Patrzyłam przed siebie i widziałam: dużo różowego, bardzo dużo!
Zadziwiające, jak mało pamiętam z czasów kiedy to wszystko tworzyłam. Młoda, pozbawiona włosów kobieta na moje oficjalne:
- Dobry wieczór.
Odpowiedziała:
- Cześć, jestem Łucja.
Byłam, jak w transie. Rozglądałam się chcąc uchwycić każdy szczegół.
- Kiedyś było tu naprawdę ładnie... - powiedziała Łucja i dodała - Pewnie jesteś zmęczona, usiądź proszę.
Łucja z pełnym zapałem opowiedziała mi, jak to wszystko się stało:
- Wstałam rano i... Matko jedyna! Gdzie są moje włosy? Wyszłam z pokoju i okazało się, że Agnes i Wojti też są łysi! I żeby tego było za mało, okazało się, że większość mebli z naszego domu wyparowała!
Tak, wiem, nie powinnam się śmiać. Ale ja po prostu nie mogłam... To było silniejsze ode mnie. Łucja jest genialna! Wróżę jej karierę aktorską. A ja głupia chciałam żeby została malarką!
Najbardziej dotkliwy był dla nich brak blatów w kuchni i zlewu.
O pustych pokojach dziewczyn nie wspominając. Oj czeka mnie tu kawał niezłej roboty!

Póki co jednak, dochodzi północ. Czas położyć się spać.
Łucja zaprowadziła mnie na piętro.








- To jedyny sensownie wyglądający pokój gościnny.
Oznajmiła,  po czym zmieniając ton głosu wybuchła







- Ja tego wszystkiego nie rozumiem! Mody, modami, ale żeby taki potentat, jak EA nie mógł wymyślić jakiś zamienników?! Musimy chodzić po mieście łysi, bez ubrań?

I w sumie miała rację...

Po twarzy spłynęły jej łzy.



Było mi bardzo przykro...
Przytuliłam ją mocno, obiecując:
- Jutro wszystkim się zajmę. Zobaczysz, znowu wszystko będzie dobrze.

Łucja starła łzy z  policzków. Wychodząc cicho szepnęła:
- Dobranoc, do jutra.
- Dobranoc - odpowiedziałam.

Zasypiając miałam niezły mętlik w głowie. Próbowałam sobie przypomnieć: kto mieszkał w tym pokoju? Nie znalazłam odpowiedzi, zasnęłam.

Rano wstałam skoro świt!
I to całkiem wyspana.



W domu panowała totalna cisza, jak nic wszyscy jeszcze spali.




Zeszłam cichuteńko na dół. Pierwsze co zrobiłam, to odzyskałam brakujące elementy umeblowania kuchni. Wstawiłam zlew, postawiłam kilka potrzebnych urządzeń. Kiedy skończyłam, zabrałam się za śniadanie.
Naleśniki były gotowe, ale wszyscy jeszcze spali. Wyszłam na taras.
Zaczerpnęłam świeżego powietrza. I nagle wróciły wspomnienia...
To miejsce, Nina...
Ojej, kiedy to było... Pomyślałam nie tylko o bohaterach simowych, ale w ogóle o moim życiu. Co takiego wtedy się działo? Co robiłam?
Odgłosy dochodzące z kuchni sprowadziły mnie do rzeczywistości.
OMG! Moi biedni simowie!
Jakże oni byli nieszczęśliwi. Postanowiłam ich udobruchać dobrym posiłkiem.

Trochę pomogło. Chociaż tak naprawdę odzyskali dobre humory dopiero w chwili, gdy zrobiłam porządek w CAS:







No i teraz wygląda wszystko tak, jak powinno. Poprosiłam żeby potraktowali to, jako prezent z okazji zbliżających się świąt.

Wszyscy zgodnie chórem podziękowali. Nagle zrobiła się cisza. Po chwili Łucja powiedziała, że w sumie to jakby mogli, to poprosili by jeszcze o jedno:
- O kominek w salonie!




- Voila!
Kominek jest✓
A teraz... Teraz zabieram się za dalszą część remontu. Czeka mnie tu kilka ładnych dni pracy poplątanej ze wspomnieniami.
Nie wiedziałam, że czeka mnie też inna niespodzianka, sercowa. Na mojej simowej drodze spotkam Jego!
Cdn.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz