***
Długo zwlekałam z tą wizytą. Wiedziałam jednak, że w końcu będę musiała ruszyć się i dojechać do Wierzbowej Zatoczki. W duszy obawiałam się swojej własnej reakcji na:
NIEGO!
I oczywiście, bo jakżeby inaczej, drzwi otworzył mi właśnie ON, Adam.
Powitał mnie niezwykle ciepło i serdecznie:
Tak, jak wita się dawno niewidzianego Przyjaciela.
Chociaż może nieco zbyt długo przytrzymywał mnie w swoich ramionach, jak na przyjacielskie powitanie?
- Wszyscy już czekamy niecierpliwie w salonie.
Nie ma dziwne...
Biedna rodzina, chyba powinnam zacząć całe to naprawianie braku modów od nich! Przepraszając ich za zwłokę od razu zabieram się do pracy. Zaczynam od CAS:
- To dla nas najlepszy prezent świąteczny ever!
Stwierdzili zgodnie, po czym Mery dodała:
- Dałaś nam nowe życie! Mam wrażenie, że teraz możemy robić wszystko. Co tylko nam się wymarzy...
Antoni, również pozytywnie zakręcony zapytał, raczej retorycznie, Adama:
- Chłopie, gdzie ty ją znalazłeś?
po czym oświadczył:
- Teraz my z Mery zajmujemy się kolacją a wy macie jakieś 45 minut dla siebie.
Chciałam przejść się po okolicy. Adam pokazywał mi kolejne, jakże dla mnie mile widziane, miejsca. Zmęczeni usiedliśmy na ławeczce. I właśnie wtedy zrobiło się nieco niebezpiecznie ...
Dla mnie...
Adam się niby przeciągnął, niby przypadkiem chciał otoczyć mnie swoim ramieniem. Moja czujność wychwyciła ten moment i nieco obawiając się ciągu dalszego rozwoju wydarzeń, zerwałam się jak poparzona mówiąc:
- Ooo, czyżby Mery wołała nas na kolację?
Co tu dużo mówić: zwyczajnie, jak tchórz, uciekłam...
I gdybym tylko zachowała się, jak na normalnego człowieka przystało i powiedziała, wyjaśniła...
Ale nie! Ja to zawsze muszę skomplikować sobie życie.
O czym przekonałam się jeszcze tego samego wieczoru.
Podczas kolacji Maria spojrzała na mnie oczyma pełnymi troski:
- Oj Majeczko, źle wyglądasz. Jesteś pewnie strasznie zmęczona. Przygotowałam ci, mam nadzieję, wygodne miejsce w swoim pokoju. Chodź, zaprowadzę cię tam...
Niespełna godzinkę później, umyte i przebrane w piżamki udawałyśmy się do swoich ciepłych, mięciutkich łóżeczek.
Mery przygotowała mi iście królewskie warunki!
- Mam nadzieję, że będzie ci tu wygodnie. Dobranoc.
- Dobranoc i dziękuję.
Właśnie zapadałam w słodki, lekki sen... Unosiłam się nad ziemią, dryfowałam w przestworzach... Kiedy ściągnęło mnie brutalnie na ziemię - pukanie do drzwi.
W pierwszej chwili nie zaskoczyłam, o co chodzi? Jednak po chwili, kiedy ponownie usłyszałam delikatne pukanie do drzwi, otwarłam oczy i skojarzyłam, gdzie jestem.
Wyszłam spod kołdry, wsunęłam stopy w kapcie i otworzyłam drzwi...
- Tylko nie mów, że już spałaś?! - zapytał ze zdziwieniem Adam
- Nie spałam... - odpowiedziałam bez emocji w głosie. Ziewnęłam niechcąco. Wszystko stało się jasne.
- Sorki, nie pomyślałem...A powinienem...W końcu Mery chodzi spać z kurami. Chciałem... Czy moglibyśmy udać się w jedno miejsce?
Wciąż jeszcze nie dokońca rozbudzona, spytałam:
- A dasz mi pięć minut?
Dał mi dużo więcej czasu.
Czekał cierpliwie na werandzie a kiedy w końcu przyszłam, usłyszałam:
- Jest takie magiczne miejsce, do którego chciałbym cię zabrać. Czekałbym i dużo więcej, żeby tylko tam z tobą pójść...
Szedł trzymając moją dłoń w swojej ciepłej, dużej, męskiej dłoni. Nagle zatrzymał się przed jednym dość charakterystycznie wyglądającym drzewie, odwrócił się w moją stronę i szepnął dość tajemniczo:
- To niezwykłe, magiczne miejsce, w którym nigdy nie zapada zmrok. Chciałbym żebyś go mogła zobaczyć...
Kiwnęłam bez słów głową... Kurcze, nie chciałam tego mówić, ale doskonale wiedziałam gdzie prowadzi to drzewo. Znałam tą polanę...
No własnie: znałam, ale nie widziałam. Bo kiedy ją zobaczyłam znowu, jak zwykle, zabrakło mi słów...
Bo i jakie słowa będą w stanie opisać taki widok?
Poczułam za sobą Jego oddech. Zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko.
- Zostań ze mną Maju - szepnął - Wciąż uciekasz, wymykasz mi się... Pozwól mi się sobą zaopiekować...
Pochylił się i pocałował mnie w policzek
- Kocham cię, jesteś moim najlepszym prezentem w życiu...
Spojrzałam w jego piękne piwne oczy. Przez jedną simosekundę pomyślałam:
Taak, byłoby naprawdę cudownie... 💜
Cdn.
O jejku Maju ty to jak już coś wymyślisz to chwytasz człowieka za serce! Kibicuje gorąco simowemu romansowi Mai i Adama. I z okazji jutrzejszych Świąt życzę wszystkiego co najlepsze. Aby spełniły Ci się wszystkie marzenia, te małe i te ogromne <3
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt Kochana! Ślę Ci moc ciepłej, pozytywnej energii. Dużo Radości Martusiu:)
UsuńJak słodko i romantycznie!!!
OdpowiedzUsuńGdyby w życiu tak się wszyscy zachowywali to świat byłby piękniejszy.
W końcu Mai też się coś należy. Po naprawianiu simowego świata niech się dziewczyna rozerwie, porandkuje, odpocznie...
Prawda? Wiem, że jestem straszną romantyczką i niepoprawną optymistką i w moim simowym świecie nawet najgorszy sim wyjdzie na dobrego człowieka.
UsuńWitam czy mozna dolaczyc do bloga majac tylko ts2 ultimate i ts3 z dodatkami ?
OdpowiedzUsuńJeżeli dobrze zrozumiałam to pytasz mnie, czy możesz dołączyć do grona moich Czytelników? Odpowiedź brzmi: Oczywiście, że tak! Bardzo się cieszę, że tu trafiłaś i chcesz razem z nami poznawać perypetie rodzinki Scott. Powiem więcej: możesz mieć swoją imienniczkę w moim wyzwaniu. Jedynie co potrzebuję wiedzieć to: jak masz na imię, jaki masz kolor oczu, długość i kolor włosów. Fajnie gdybyś napisała mi też, jaki lubisz kolor żebym mogła dobrać odpowiednie ubranko. Kolejna dziewczynka będzie miała na imię Ula, ale potem to już może być Twoja imienniczka. Pozdrawiam:)
Usuń